„Męska to rzecz być daleko / a kobieca wiernie czekać” – te oto słowa piosenki śpiewanej kiedyś przez Alicję Majewską, a co jakiś czas odgrzewanej, a to w „Szansie na sukces” a to w „Drodze do gwiazd” przypomniały mi się, gdy pewnego dnia pewien znajomy powiedział mi, że Korn ze swoją muzyką nie jest odpowiedni dla dziewczyn i że on prowadzi z córką wojnę o wyrzucenie z domu płyt tego wyjca no i plakatów z nim! Spytałam czy uważa, że istnieje muzyka tylko dla dziewczyn i tylko dla chłopców? Innymi słowy czy uważa, że są w muzyce rzeczy męskie i żeńskie znajomy odpowiedział, że tak! Oto jego zdaniem są pewne rzeczy, których po prostu dobrze wychowana panienka słuchać nie powinna. Co go martwi to fakt, że czasem te rzeczy tworzą kobiety! Na przykład taka … Marilyn Manson! Proszę się nie śmiać! Zdaniem mojego znajomego – który zna się na wszystkim, bo jak wielokrotnie podkreśla w rozmowach ze mną jest prawnikiem, a prawnicy to nie byle kto – postać na okładce Mechanical Animals jest kobietą! Kobietą złą, krzyczącą i śpiewającą rzeczy przeznaczone na pewno nie dla uszu dziewcząt.
Powiedziałam, że moim zdaniem nie ma czegoś takiego jak muzyka męska i żeńska; że sama słucham różnych rzeczy. Nawet poinformowałam znajomego, że Manson to facet. Nastąpiło wielkie zdziwienie, które po chwili ustąpiło miejsca oburzeniu! Znajomy długo wykrzykiwał różne dsłowa, aż wreszcie… poinformował mnie, że … straciłam w jego oczach i wydaję mu się po tej informacji mniej kobieca. Nie bardzo tylko zrozumiałam, która informacje miał na myśli. Czy tę, że Manson to facet? Czy tę, że czasem go słucham? No i co to znaczy „przestałam być kobieca”? Czyżby z powodu Mansona na przykład odpadł mi biust?
Po tej rozmowie zdecydowałam się popytać różnych muzycznych autorytetów, czy istnieje podział na muzykę dla mężczyzn i kobiet. Większość gdy zadałam pytanie popatrzyła na mnie wzrokiem, który wprawdzie nie mówił, że stałam się mniej kobieca, ale dawał do zrozumienia, że jestem typową blondynką z kawałów. Taką co to wsadza ucho w kałużę, by posłuchać Bajora. I tylko jeden Konrad – gitarzysta Unnamed (przyciśnięty zresztą do ściany) powiedział, że jego zdaniem nie ma czegoś takiego jak muzyka męska i żeńska. Że to czego słuchamy najpierw warunkowane jest przez środowisko w jakim się obracamy, a potem przez własne upodobania i gusty. Z kolei jeden z moich znajomych dziennikarzy muzycznych powiedział, że on nawet przestał odróżniać muzykę dla dzieci od tej dla dorosłych. Wiem coś o tym! Sama słuchałam kiedyś w kółko kasety z piosenkami z programu „Mama i ja”, a szczególnie hitu Baś, baś baranku. A ponadto przyjaciele opowiadali mi jak wybrali się samochodem do Hiszpanii. Okazało się, że kasety z muzyka zapakowali do … bagażnika i to na sam spód, a w samochodzie jest tylko jedna kaseta. Ich córki. Nie było czasu szukać kaset. Zdecydowali się słuchać piosenek dla dzieci. przesłuchali kasetę kilkanaście razy. Hitem był Ogórek, który: Zielony ma garniturek / i czapkę i sandały / zielony, zielony jest cały! Wprawdzie ponoć po kilku godzinach jazdy jak wyznał mi mój kumpel „mózg mi zzieleniał”, ale do dzisiaj wszyscy panowie znają ten jakże głęboki w swej wymowie utwór i dość głośno śpiewają na wszelkiego rodzaju imieninach i urodzinach. Opanowali go po prostu do perfekcji.
Nie wiem, czy istnieje muzyka męska i żeńska. Chyba podziały na rzeczy dla mężczyzn i kobiet istnieją tylko w kosmetykach i ciuchach, choć z drugiej strony niektóre ubrania są „unisex”, że tylko wspomnę T-shirty czy adidasy… Czy nie jest tak z muzyką?
I tylko zastanawiam się, czy mój znajomy spod znaku Temidy nie pisze pozwu przeciwko Mansonowi, w którym oskarża go o udawanie baby, która wydaje męskie ryki?! Czy może jego zdaniem Manson powinien – jak moi kumple w drodze do Hiszpanii – śpiewać o ogórku? No cóż… skoro ogórek nie śpiewa, a w końcu nawet Gałczyński stwierdził to kiedyś i napisał, że „ogórek nie śpiewa, i to o żadnej porze”, ale cóż… „widać z woli nieba prawdopodobnie nie może”. Manson i Korn mogą. I śpiewają. W żadnym z wywiadów nie powiedzieli, że ich muzyki nie mogą słuchać dziewczyny. Zresztą… rok temu pisała do mnie Ela wielka fanka Mansona.
…I tak mi się przypomniało… Kilka dni temu mój syn wszedł zapłakany do kuchni.
– Czemu płaczesz? – spytałam.
– A co? Nie mogę? Wolny kraj!
No właśnie! Maćkowi wolno płakać, a córce mojego znajomego wolno słuchać Korna. Nawet Konstytucja jej to gwarantuje co ojciec prawnik powinien chyba wiedzieć. I tylko ogórek śpiewać nie może, ale cóż… konstytucja gwarantuje równość obywatelską kobietom i mężczyznom, a nie … zielonym ogórkom.
COGITO 18/2001 (163)