Siedziałam na damskiej nasiadówce u kumpelki. Trochę rozmów o pracy, trochę o dzieciach, trochę o facetach. Wreszcie o prasie, bo wszystkieśmy dziennikarki. No i narzekamy, że w babskich pismach nie ma, co czytać. Nagle odzywa się Joaśka. Oburzonym tonem opowiada, że w niedzielę z nudów przeczytała jedną taką gazetę i znalazła tam wywiad, który ją załamał. „Ona – zaledwie rok temu owdowiała – piekliła się Joaśka – a tu już opowiada o nowej miłości i na dodatek jest… w ciąży! Z młodszym od siebie facetem!” Joaśka jest tym najwyraźniej „zbulwarowana” (tak mawia jedna z moich psiapsiuł). Dłuższą chwilę wykrzykuje, że ta wariatka, której „hormony rzuciły się na mózg” musiała nie kochać męża skoro dziś obnosi się z nową miłością i „szpanuje ciążą”.
Następnego dnia o tym wywiadzie trąbią i w redakcji telewizyjnej i w Cogito. Komentarze są oczywiście różne. Jednak nikt nie przechodzi obojętnie obok faktu, że gwiazda polskiej piosenki w rok po śmierci ukochanego jest w ciąży z innym i to na dodatek młodszym.
Mowa oczywiście o Urszuli. Tej od piosenek „Dmuchawce, latawce, wiatr”, „Na sen” czy „Konik na biegunach”. Dla mnie reakcja niektórych na wiadomość o jej ciąży to dowód na to, że… facetom to wszystko wolno, a nam babom… prawie nic. Prawie, bo od jakiegoś czasu wolno nam pracować zarobkowo. Najlepiej dużo pracować i dużo zarabiać, a wszystko po to, by… utrzymywać mężów. I to chyba to jedyne osiągnięcie feminizmu. Bo w innych sferach jest tragicznie. A zwłaszcza, gdy idzie o seks i miłość. Bo nadal kobieta, która ma wielu mężczyzn jest w świadomości społecznej napiętnowana jako … puszczalska. Julio Iglesias i niekończąca się lista kochanek wzbudzały i wzbudzają podziw. Toż samo podboje miłosne Roda Stewarta. A Madonna za swój film „Bed time stories” została odsądzona od czci i wiary, zaś społeczność mieszkańców nowojorskiego apartamentowca „Dakota House” nie zgodziła się, by ta zepsuta osoba zakupiła tam apartament. Ponoć najgłośniej protestowała wdowa po Lennonie – Yoko Ono. Ta sama, która z taką chęcią filmowała się w łóżku z mężem i bez skrępowania zgodziła się na zamieszczenie na okładce jednej z płyt zdjęcia jak oboje z mężem w strojach pierwszych rodziców stoją na środku salonu. No, ale byli małżeństwem.
Jestem pewna, że postawa Madonny wzbudzała oburzenie, bo jest ona kobietą. Gdyby była facetem… na pewno by się to nie stało. Bo facet, przez którego łóżko przewinęły się tabuny kobiet, zyskuje miano doświadczonego. Właśnie jak Iglesias, o którym powstają kawały. Czy Steven Tyler, który po latach dowiedział się, że ma córkę! Mowa oczywiście o Liv Tyler, z której ojciec jest dziś tak dumny. No i taki facet, który w przerwie, kiedy nie pracuje zajmuje się polowaniem z nagonką na coraz to nową dupę jest podziwiany! Niemal jak rekordzista skoku w dal! Choć raczej skacze on z wyra do wyra.
Mało tego! Facetom wolno żenić się po kilkakroć, mieć nieślubne dzieci jak na przykład Maleńczuk, który o starszej, nastoletniej córce mówi z pewną duma jako o błędzie młodości i ofierze fanki. Ciechowskiemu wolno było mieć trzy żony, z czego ostatnia była najpierw jego fanką, a potem nianią dziecka, które ten miał z Małgorzatą Potocką. I to wzbudzało o wiele mniejsze oburzenie. Nawet niektórzy tłumaczyli, że normalne jest, kiedy facet odchodzi do młodszej. To samo tyczyło Mika Jaggera, który często i gęsto zdradzał swoją żonę Jerry Hall.
Urszula nikogo nie zdradziła i nie porzuciła. Ona owdowiała! Prawdziwy dramat! Dwa lata zmagania się z chorobą męża. Powroty traconej nadziei i… jej utrata na dobre. Wreszcie śmierć! Dlaczego presja społeczna, każąc jej do końca życia opłakiwać męża, zabrania miłości? Czemu nie zabrania tego na przykład… Ryszardowi Rynkowskiemu? W końcu to też wdowiec, a już od dawna dość głośno mówi się o jego związku z jedną z jego chórzystek.
To, że dziś Urszula kocha kogoś innego nie znaczy, że nie kochała Staszka. Sama zresztą w wywiadzie, w którym opowiedziała o nowej miłości przyznała, że Staszek nadal jest obecny w jej życiu.
Moja prababcia owdowiała będąc w wieku Urszuli. Owszem, nie wyszła więcej za mąż, ale… wszystko to działo się tuż po pierwszej wojnie światowej. Zaś od tamtej pory zmieniły się i czasy i obyczaje. Szkoda, że niektórzy z nas nadal mają tak zaściankową i przedwojenną mentalność.
COGITO 9/2003 (196)