MAŁGORZATA KAROLINA PIEKARSKA

pisarka, dziennikarka, historyczka sztuki – ambasadorka kampanii społecznej WypiszWyczytaj

W MEDIACH

Czasem to o mnie ktoś coś napisze, czasem ze mną przeprowadzi wywiad. To też ciekawe doświadczenie. O wywiady proszą i zawodowi dziennikarze (choć nie zawsze pamiętam do jakich gazet je przeprowadzają) i… uczniowie-redaktorzy szkolnych gazetek. Tu na przykład można przeczytać jaki zrobiła ze mną w 2004 roku wywiad – Katarzyna Cinal. Wywiad zachował się na moim laptopie, bo został przesłany do autoryzacji.
Jest tu też pewien osobliwy wywiad. Przeprowadziła go ze mną Edyta Woźnica do pisma „Edukacja Twojego Dziecka”. Co w nim niezwykłego? Ano… pismo „Edukacja Twojego Dziecka” było wydawane przez Aga-Press. To wydawca m.in. „Cogito”, „Victora gimnazjalisty” i… mojej książki „Klasa pani Czajki”. Ten wywiad nigdy się tam nie ukazał. Było to dla mnie dziwne. Żeby wydawca książki nie zrobił nic by ją promować? By nie zamieścił wywiadu z własną autorką we własnej gazecie? Cóż… tak było!

Gdy jestem po drugiej stronie – jako gość – mogę podejrzeć jak pracują inni. Często wtedy zastanawiam się jak można przeprowadzać wywiad z kimś o kim się nic nie wie, a jednak! O ile w wywiadzie prasowym można wiele poprawić o tyle w radiowym i telewizyjnym, a zwłaszcza takim na żywo, już niestety nie. Tymczasem już rozmawiano ze mną przedstawiając mnie na antenie jako „Katarzynę Marię Piekarską” albo „Karolinę Korwin Piotrowską”!. Już prezentowano moją książkę „Wzrockowisko” jako „Wzorcowisko”. Przy okazji promocji książki „Dziewiętnastoletni marynarz”, zadano mi krępujące pytanie: „Dziewiętnastoletni marynarz to książka o pani dziadku, ale on miał nie tylko dziewiętnaście lat, miał również więcej. Co się z nim stało?” Nie wiedziałam co odpowiedzieć, bo na tylnej stronie okładki napisane było, że umiera w wieku lat dziewiętnastu… i nie jest moim dziadkiem tylko rodzonym bratem dziadka. Głupio mi, kiedy dziennikarz popełnia gafę, ale… muszę te gafy prostować. Nie mogę godzić się, by słuchacze czy widzowie programu myśleli, że nazywam się inaczej niż w rzeczywistości lub mieli mylne wyobrażenie o moich książkach. I tylko żal mi wtedy dziennikarzy. O! Jak mi żal!