MAŁGORZATA KAROLINA PIEKARSKA

pisarka, dziennikarka, historyczka sztuki – ambasadorka kampanii społecznej WypiszWyczytaj

Nuuuuda!

W moim pokoju wyje pies, / latają muchy radio fajans rżnie. / Miedzy ścianami jeden krok, / za oknem widać drugi blok / co za nuuuuuda!

Ten tekst że starej piosenki PRL przypomniałam sobie, gdy ze swoim chłopem pod pachą pod koniec lata zajechaliśmy do Tczewa. Chciałam tam załatwić dotację na wydanie książki, związanej z moim stryjecznym dziadkiem, który leży na tczewskim cmentarzu i Szkołą Morską, której był uczniem, a która najpierw mieściła się właśnie w tym mieście w budynku dzisiejszego L.O. im. Marii Skłodowskiej Curie.
Gdy przed naszymi oczami ukazał się napis Tczew była godzina 22-ga z … małym hakiem. Środek tygodnia, miasto zdawało się spać. My też byliśmy śpiący i nawet mieliśmy załatwiony nocleg w pokojach liceum ekonomicznego, ale bez kolacji. Jednak oczywiście po podroży chcieliśmy coś zjeść. Okazało się, że o tej porze można to zrobić jedynie na dworcu kolejowym. Tam ujrzeliśmy scenkę jak z filmu Stanisława Bareji. Oto oprócz podróżnych, śpiący pijaczków, w restauracji siedzieli trzej kolesie i jedli zupę z jednego talerza. Spojrzeliśmy z Darkiem na cenę zupy. Wynosiła 1.20 (słownie: jeden złoty i dwadzieścia gorszy). Zrobiło nam się dziwnie. Darek stwierdził, że pewnie wracają z wakacji, nie mają już forsy i są strasznie głodni, bo tak sobie talerz wyrywają, więc kupi im po zupie na łeb. No i podszedł do chłopaków. Cóż się okazało. Oni byli stąd. Z Tczewa. Przyszli na dworzec zrobić performance, żart, odlot czy coś tam, bo … nudno! Bo w Tczewie nie ma żadnych rozrywek… Bo tu się nic nie dzieje!
Gdy wracaliśmy do hotelu spać, przez okna samochodu widziałam grupki młodzieży stojącej na ulicach, bo nie maja już o tej porze dokąd pójść.
Gdy byłam mała i mówiłam mamie, że się nudzę, wtedy mama niezmiennie odpowiadała, że inteligentny człowiek nigdy się nie nudzi w swoim towarzystwie. Chciałam być inteligentna, więc wynajdowałam setki zajęć. Ale co wynaleźć w takim Tczewie?
Tego samego dnia wieczorem rozmawiałam z panem w hoteliku, a następnego dnia z ludźmi w urzędach, w których załatwiałam sprawy. Dowiedziałam się, że koncertów tu nie ma, bo do Trójmiasta jest blisko, można tam pojechać na dyskotekę, do kina, do teatru i na koncert, bo tam znajduje się np. Hala Oliwii. Tam jest też prężnie działająca trójmiejska scena muzyczna. Stamtąd są O.N.A., Blenders, Kury, Crew i wiele innych kapel.
A w Tczewie nie działa żadna znana miejscowa kapela, a przynajmniej ci, z którymi rozmawiałam nic o tym nie wiedzieli. Wszyscy mówili, że stąd jest Grzesiek Ciechowski, ale Republikę założył już w Toruniu. A winę za to, że tutaj w grodzie Sambora niewiele się dzieje ponosi Trójmiasto, a raczej jego bliska obecność. Że tak jest w większości miasteczek w Polsce, które żyją w cieniu większych miast.
Pewnie jest w tym jakaś część prawdy. Ale tylko część. Bo wiem, że na przykład w cieniu wielkiej Warszawy żyje takie Legionowo, którego miejscową gwiazdą jest grupa Sexbomba, grająca na wszystkich miejskich imprezach, działająca w jednym z domów kultury w Legionowie, a jej wokalista i lider Robert Szymański prowadzi przy domu kultury mini studio nagrań. Ale to nie on to wymyślił!
Widać z tego, że gdzieś można, a jak można w takim liczącym niewiele ponad 70 lat Legionowie to można i wszędzie, a zwłaszcza w Tczewie – mieście o 700-letniej historii. Trzeba tylko, żeby ktoś się ruszył. Czemu nie ktoś z was?
Mnie się bardzo Tczew podobał. I ten most drogowy, który choć nieczynny to robi wrażenie; i rynek, ratusz, budynek po Szkole Morskiej, w którym mieści się ogólniak; i Park Miejski – wszystko wydało mi się bardzo fajne.
Obok Tczewa jest Trójmiasto. Obok innych mniejszych miast inne wielkie miasta. I one zawsze będą! Jeśli nie chcecie sennie żyć w ich cieniu ruszcie się! To od was wszystko zależy. Kultura może kwitnąc wszędzie. Tylko trzeba ją tam zasiać!
PS. A tych chłopców z dworcowego baru pozdrawiam! Zupa była dobra, co?

COGITO 16/2001 (161)