Siadanie do pisania z zamiarem napisania pouczającej powieści powinno być karane – wywiad dla ukraińskiego portalu literackiego
W Polsce literatura dla nastolatków ma się bardzo dobrze. Przynajmniej, kiedy porównuje sią ją z ukraińską, ktora poza przekładami praktycznie nie istnieje. Jak to wygląda pani zdaniem w Polsce? Czy literatury dla młodzieży jest w Polsce dużo? Mówiąc „młodzież” mm na myśli takich czytelników, z myślą o ktorych powstała „Klasę pani czajki?”
Literatury dla nastolatków jest w Polsce moc. To nie tylko książki polskich autorów, ale też tłumaczenia. Faktem jest natomiast, że ja jako nastolatka szukałam książek, których bohaterowie mieli problemy podobne do moich. Dlatego bliższe mi były książki autorów polskich lub np. z krajów ówczesnej Jugosławii czy ZSRR, bo opisywali rzeczywistość podobną do tej, jaką znam. (Może to będzie ciekawostką dla ukraińskich czytelników, że niedawno znów sięgnęłam po książkę Kisielowa „Pamiętnik Oli”. W oryginale to jest „Dziewczynka i ptakolot”. Główna bohaterka wprawdzie interesowała się chemią, a ja nie, ale podobnie, jak ja pisała. Pamiętam, że opis jej spotkania z dziennikarzem, który doprowadził do tego, że te jej wiersze zostały wydrukowane sprawił, że jako dziecko bardzo chciałam, by i mnie i moje wiersze ktoś, kiedyś odkrył. I dopiero teraz czytając książkę jako dorosła osoba uświadomiłam sobie, że przecież miałam naście lat, kiedy pewien redaktor odkrył moje opowiadania i podobnie, jak w przypadku książkowej Oli doprowadził do ich wydania.) Dziś mam wrażenie, że z czytaniem książek jest podobnie. Nawet jak nastolatki czytają „Stowarzyszenie wędrujących dżinsów”, czy „Pamiętnik księżniczki” to jednak bardziej utożsamiają się z bohaterami Basi Kosmowskiej, Ewy Nowak, Joasi Olech czy moimi. I nie chodzi tu o to, ze nasi bohaterowie żyją w Polsce, ale nadal są różnice w podejściu do świata młodzieży z zachodu i młodzieży polskiej. Powiem nawet, że na szczęście. Cieszę się, że jednak mimo ogólnej pogoni za pieniądzem sporo polskich nastolatków szuka odpowiedzi na nurtujące je pytania: „po co jest świat?”, „czym jest miłość?” i tak dalej.
Czemu tak trudno pisać dla nastolatków? To pytanie nurtuje każdego dziecięcego pisarza z Ukrainy.
Mnie nie jest trudno. Być może dlatego, że ja mam bardzo dobrą pamięć. To jest w życiu prywatnym przekleństwo, bo chętnie bym różne rzeczy wyrzuciła z pamięci. Ale gdy myślę o sobie, jako o pisarce książek dla młodzieży to jest to jednak duża zaleta. Ja wciąż pamiętam uczucia, jakie miałam mając lat 11 czy 13. Pamiętam, jak to jest, gdy śmieje się z ciebie cała klasa. Pamiętam, jak to jest, gdy koleżanka zdradzi twój sekret. Większość dorosłych zapomina takie sprawy stąd w języku polskim powiedzenie „zapomniał wół, jak cielęciem był”. Ja staram się, by mój wół nie zapomniał mnie cielęcia. Powiem nawet, że pielęgnuję to w sobie wracając często do lektur z dzieciństwa. Ludziom, którzy nie pamiętają dzieciństwa, wyrzucają je z pamięci, wstydzą się tego, co robili, jak byli dziećmi, a jeszcze bardziej tego, co robili w wieku dojrzewania – trudno jest pisać dla nastolatków. Trzeba bowiem codziennie pamiętać, że nastolatek to tak naprawdę dorosły człowiek, ale bez doświadczenia tego, które ma osoba dajmy na to 30-letnia. Nastolatek jest jednak już na swój sposób ukształtowany. Ma już jakieś poglądy na życie. Potrafi odpowiedzieć na pytanie: czy w życiu chce podróżować, czy chce być bogatym czy chce mieć rodzinę. I choć później różnie bywa z realizacja tych takich głównych marzeń, to jednak w wieku kilkunastu lat już się je ma. Można nie wiedzieć kim się będzie w życiu w znaczeniu, jaki zawód będzie się wykonywać, ale już wiemy czy chcemy się dużo uczyć czy iść do pracy. Wiemy też, czy szukamy miłości na całe życie, czy chcemy mieć dużo chłopaków – dziewczyn.
Czy pisarze literatury młodzieżowej powinni mieć tematy tabu? Nie mam na myśli rzeczy tak strasznych, jak gwałty czy przemoc, ale takie codzienne rzeczy ze świata dorosłych, ktore ciekawią każdego nastolatka, a pokazywane są na przykład w telewizji, jak seks, smierć, cielesność, seksualność. Czy ma pani jakieś tabu, którego nie umieści w książce?
W literaturze w ogóle nie powinno być tematów tabu. Mogą być ksiązki za poważne na jakiś wiek. Ale to wtedy znaczy, że one nie są dla tego czytelnika. Często to jednak nie wynika z tematu czy problemu, ale sposobu w jaki dany problem jest przedstawiony. W książkach dla nastolatków powinny być wszystkie te tematy, które są częścią ich życia. A tak jest zarówno z seksem, jak i ze śmiercią czy przemocą. Od życia nie uciekniemy. Zresztą… czy tych tematów nie podejmują też bajki? Oczywiście robią to często w zawoalowany sposób, ale jak patrzymy na nie w dorosłym życiu to widzimy w pełnej krasie, że np. w Kopciuszku jest przemoc i znęcanie się, bo cóż robią siostry Kopciuszka? Tylko w dzieciństwie skupiamy się na tych poszukiwaniach właścicielki pantofelka i na tym, czy oni się pobiorą. Natomiast w literaturze dla nastolatków trzeba o wszystkim pisać tak, by czytelnik czuł, że to jest jego świat. A jednocześnie nie „odrabiać za niego lekcji”. Innymi słowy nie powinno się (moim zdaniem) pisać o seksie czy śmierci z detalami i dokładnymi opisami. Niech czytelnik wie, że to jest seks, ale niech jak on dokładnie u tych bohaterów wygląda – wyobraża sobie po swojemu. Ja jestem w ogóle przeciwna zbyt dokładnym opisom. Moi bohaterowie mają czasem ciemne włosy i czarne oczy, ale nic więcej… Chcę, by dla czytelnika Czarnym Michałem mógł być każdy.
Jacy bohaterowie literaccy interesują współczesnego nastolatka?
Myślę, że mimo wszystko szukamy na kartach powieści ludzi podobnych do siebie. Nawet jeśli to są wampiry (tak ostatnio modne). Jednak czytelników interesuje jak one kochają. Jak zmagają się z problemami. Harry Potter i jego początkowa popularność, a teraz jej wyraźny spadek pokazały, że czarodzieje ok., ale niech mają ludzkie problemy i są podobni do nas. W Harrym Potterze warstwa psychologiczna postaci była bardzo słaba. Gdy już czytelnik, (taki, który szuka odpowiedzi na pytania o sens życia i jaki jest człowiek), poznał co z tym Voldemortem, Snapem itd. to nie wiem czy będzie wracał do tej książki. Ja czytałam ksiązki by mieć przyjaciół. Z tymi prawdziwymi było u mnie trudno, bo mama nie z każdym pozwalała mi się bawić, a byłam jedynaczką. Szukałam więc bohaterek „ze swojej bajki”. Stąd wspomniana Ola z książki Kisielowa. Ale też i Polyanna, dzięki której do dziś gram w zadowolenie i odczuwam wielką przyjemność znalezienia powodu do zadowolenia, gdy nie jest mi fajnie. Uwielbiałam też świat „Dzieci z Bullerbyn” Astrid Lingren i za każdym razem „kolegowałam” się z innym dzieckiem z tej książki. Do dziś raz na kilka lat zaglądam do Bullerbyn. Duże wrażenie robił na mnie Witia Malejew z książki Nosowa „Witia Malejew w szkole i w domu”. Okropnie Witii zazdrościłam przyjaźni z Szyszkinem. Wyniosłam zresztą z tej lektury przekonanie, że chłopcy potrafią się przyjaźnić, a dziewczynki niekoniecznie. To zresztą książka, która nic się nie zestarzała w tej warstwie psychologicznej. Wiem o tym, by gdy mój syn miał 10 lat postanowiłam mu przeczytać Witię Malejewa. Mocno przeżywał jego matematyczne kłopoty, bo były mu bliskie. Był nim zresztą tak zafascynowany, że opowiadał o jego przygodach kolegom w szkole i potem ci wszyscy koledzy rzucili się do biblioteki po tę książkę. Tu spotkała ich przykra niespodzianka. Witia, jako książka z epoki sowieckiego reżimu był w trakcie wycofywania na makulaturę. Bibliotekarka widząc zawiedzione miny dzieci przywróciła dwa egzemplarze. Myślę, że nastolatki nadal szukają na kartach książek postaci podobnych do siebie i takich, które mają podobne problemy ze szkołą, nauką, kolegami czy domem. Bo to, jak radzą sobie w życiu bohaterowie literaccy może pomóc.
Czemu pani książka stała się bestsellerem? Czy listy bestseelerów ksiązkowych wpływają na to, co czytają nastolatki?
To, co jest na liście bestsellerów nie koniecznie bestsellerem jest. Wiem, że pierwsze miejsce w głównych księgarniach można kupić i z niektórymi książkami wydawcy tak robią. Tyczy to na szczęście książek dla dorosłych. Nastolatkom trudno coś wmówić. One nie będą czytać ksiażki, jak im się nie spodoba i tyle. Tu „kupienie” pierwszego miejsca szybko się wyda. W przypadku literatury dla nastolatków największym sprzymierzeńcem pisarza jest czytelnik. Jak będzie mu się podobało to będzie polecał książkę rówieśnikom.
Czy autor ma prawo pouczać swoich czytelników?
Prawo może i ma, ale po co ma to robić? Czytelnik nie lubi być pouczany. Od razu nazwie taką książkę „sraczką dydaktyczną” lub „dydaktycznym smrodkiem”. Tak to się w Polsce nazywa. Pouczać można w podręcznikach, ale nie powieściach. To, że dla kogoś mogą one być pouczające to inna sprawa. Jednak siadanie do pisania z zamiarem napisania pouczającej powieści powinno być karane. Ja nie chce nikogo pouczać. Wszystkie ksiązki, które napisałam dla nastolatków napisałam z trzech powodów. Po pierwsze, że gdy miałam naście lat szukałam książek, z których mogłabym dowiedzieć się, co myślą moi rówieśnicy. Chciałam dać taka namiastkę myślenia innych. Stąd w „Klasie pani Czajki” akcji niewiele. Więcej tego, co dzieje się w duszy nastolatka. Po drugie: wymyślam czasem jakieś historie i urywam je w połowie wymyślania, bo nie mam czasu. Pisanie to doprowadzenie ich do końca. Wreszcie po trzecie: piszę, by podziękować tym pisarzom, którym zawdzięczam fajne dzieciństwo. Większości z nich nie mogłam poznać. Więc dziękuję dając tym, którzy przyjdą po mnie to, co dostałam do tych, którzy byli przede mną. Chcę, by moi czytelnicy przyjaźnili się z bohaterami, których wymyślam. Bo tylu mamy przyjaciół, ile przeczytaliśmy książek.
W ciągu ostatnich kilku lat na Ukrainie ukazało sie kilka dobrych ksiązek polskich autorów. Oprócz pani jeszcze książki Barbary Kosmowskiej czy Joanny Jagiełło. Wiem, że w Polsce ukazuje się wiele książek dla nastolatków. Także zachodnich autorów. Co by pani poleciła, by zostało przełożone na ukraiński. Mam na mysli zarówno polskich, jak i zagranicznych autorów i ich książki?
Z polskich autorów polecam Joasię Olech z jej różnymi smoczymi historiami. Marcina Pałasza z książką o Elfie, czyli psie. Już kilka tomów tego jest i to naprawdę jest coś! W końcu nic tak nie wzbogaca naszego życia, jak posiadanie zwierzęcia. A z zachodnich autorów, którzy ukazali się po polsku gorąco polecam Cornelię Funke i jej atramentową serię. To niemiecka pisarka i myślę, że dlatego w Polsce nie aż tak popularna, jak autorka Harry’ego Pottera. Jednak mamy w sobie uraz po II wojnie światowej. Natomiast jej atramentowa seria jest czymś najwyższych lotów. To seria książek o miłości do książek i przyjemności płynącej z czytania. Nie czytałam ostatnio większej pochwały czytania niż to, co napisała Funke. Jeśli ukraińskie nastolatki jeszcze jej nie znają to gorąco zachęcam. Ekranizacja nie oddaje uroku tej książki.
Za co najbardziej ceni pani swoich czytelników?
Za inteligencję. Za samodzielne myślenie. Za to, że chce im się do mnie pisać. Nawet, jak nie wiedzą, czy im odpowiem, bo…. może nie mam czasu, a może… nie znam ukraińskiego? A już dostałam listy z Ukrainy.
Rozmawiała Olga Kupryjan
Źródło (Po ukraińsku): http://www.barabooka.com.ua/slid-karati-tih-hto-sidaye-za-pisannya-z-namirom-napisati-povchal-nu-knizhku/