Podsłuchałam przypadkiem rozmowę dwóch panienek. Było to w sklepie w z płytami. Jedna drugą zachęcała do kupna Motley Crue. Ta która zachęcała mówiła, ze to zajebista kapela, bo tam grał ten mąż Pameli, a on jest sexy. Oczywiście nie padło słowo na ten temat, że ów cudny mąż ją lał do krwi i siniaków. Było natomiast pełno ochów i achów, że męski, piękny no i … muzyk!
Jakoś niedługo po tym wydarzeniu gościłam koleżankę, która opowiadała mi jak to w wakacje na polu namiotowym widziała nastolatka z dreadami, który pięknie grał na gitarze i że gdyby miała 10 lat mniej to by się z miejsca zakochała, bo piękny, romantyczny no i gra!
Całości obrazu dopełnia historyjka sprzed prawie stu lat odkryta przez mnie przypadkiem. Natrafiłam bowiem na listy swojego pradziadka do prababci pisane z sanatorium. Na marginesie dodam, że pradziadek był gruźlik i się w tym sanatorium leczył i niewyleczył i zmarł, ale babcię moją spłodzić zdołał, dzięki czemu i ja się na tym świecie znalazłam i do was piszę jako prawnuczka gruźlika. W każdym razie w tych listach było napisane, że najpierw inni kuracjusze nim gardzili bo on Polak, a wiec wielkie nic – bądź co bądź czasy zaborów – ale jak się dowiedzieli, że umie rymować, śpiewać i grać na mandolinie to: spokoju mi nie dawały te “kacapskie panny” jednak moja Karolko nie przejmuj się tym zbytnio, bo są one szpetne. – pisał pradziadek.
Widzicie? Sto lat temu też facet z gitarą (tfu! mandoliną!) miał wzięcie choć był tylko nędznym Polaczkiem i Rosjan nazywał kacapami. Ale gitara (tfu! mandolina!) zrobiła swoje!
Czemu się tak dzieje, że laski lecą na facetów z instrumentem? (chodzi mi o instrument muzyczny.) Czemu lecą na muzyków? Sama się nad tym zastanawiam i naprawdę nie wiem. Tego pociągu jaki kobiety odczuwają do muzyków nie wyjaśniły mi nawet grouppies, z którymi miałam przyjemność spotkać się w swoim życiu wiele razy.
Najdziwniejsze jest jednak to, że często porządny facet przegrywa bieg do ukochanej, gdy jego rywalem jest jakiś muzyk. Nawet jeśli jest on nie lada bydlakiem. Muzycy mają wzięcie nawet wtedy, gdy są niewąskimi moczymordami.
Kiedyś robiłam wywiad za kulisami z zespołem UK.SUBS, który to zespól bardzo lubię. Charlie Harper był całkiem nieźle wstawiony, co chwila chodził siusiu i nawet oznajmił mi, że wywiad będzie z przerwami bo ma sraczkę. Oczywiście powiedział to w sposób o wiele bardziej drastyczny, powodując prawie zawał serca u mojego operatora kamery Tadzia, który tego dnia żałował, że zna angielski. I wyobraźcie sobie, że tłum! dziki tłum! dziewczyn chciał dostać się do garderoby Charliego i piszczały, że jest on wspaniały i w ogóle cu-do-wny! A Charlie? Był miły, owszem, ale “lekko wczorajszy”, które to określenie wypowiedziane przez mnie Tadzio uznał za łagodne i mruknął pod nosem: “nie lekko wczorajszy tylko cudowny, farbowany, śmierdziel!” Kiedy zaczęłam tłumaczyć, że Charlie śpiewa super kawałek Warhead usłyszałam, żebym to Warhead wsadziła tam skąd wychodzi sraczka Charliego. Tadzio był po prostu “lekko wściekły”. On lata nauki i pracy i nikt na jego widok nie piszczy, a tu proszę! Farbowany pijaczyna na nóżkach się chwieje i tłum dziewczyn wyje!
Ja wiem, że nie wszyscy muzycy to pijacy, damscy bokserzy i świnie, nie wszyscy nie potrafią nic więcej poza muzykowaniem. Zdarzają się szlachetne wyjątki jak Marek Piekarczyk z TSA, który pracował w wielu zawodach, kran umie naprawić i jak mówi sam o sobie, a i inni to potwierdzają, jest nie tylko złotym gardłem ale i złota rączką, ale … kobiety bardziej się podniecają tym, że on śpiewa niż tym, że umie naoliwić skrzypiące drzwi.
Ogólnie rzecz biorąc jest mi żal chłopaków, którzy nie mają słuchu, nie grają na niczym, nie śpiewają. Mają poważną wadę, której nie wiem czemu nie są w stanie przyćmić ich zdolności hydrauliczne, drwalskie, kowalskie czy inne. I to jest moja odpowiedz na pytanie Piotrka, który nie wie jak poderwać dziewczynę. Graj Piotrek! Na czymkolwiek. Bez tego jak widzisz ani rusz. Nawet moja prababcia wzięła sobie za męża faceta co to wiersze jej pisał, piosenki układał i grał na mandolinie, choć potem uczynił ją 35-letnią wdową!
Ps. Po moim felietonie o przeprowadzce zarzucono mi, że dołuję czytelników, bo piszę smutne rzeczy i na dodatek rozczulam się nad sobą. Mam więc pytanie. Niejaki Urban może wydawać pismo “Nie”. jego małżonka pismo “Zły”, a ja nie mogę napisać smutnego felietonu? Ja nie jestem postać z bajki. Jestem żywym człowiekiem, któremu zdarza się złapać dołek i mam do tego prawo. Zdaje się, że nawet konstytucyjne. A poza tym, że istnieje wolność słowa istnieje też wolność wyboru. Można tego co piszę nie czytać. Tak jak można wybrać sobie na obiekt westchnień innego faceta niż muzyk. Ja tak właśnie wybrałam.
Aha! Ponoć w tym felietonie o przeprowadzce pochwaliłam się … domem. Tak? No to dzisiaj chwalę się pradziadkiem gruźlikiem. W końcu to nie byle jaka choroba! Na nią zmarł też Frycek Chopin! I też był muzykiem! Tralala!
Po tym Wzrockowisku nadeszło wiele listów, które zaowocowały kolejnym felietonem ukazującym ten problem od drugiej strony… Przed wami … “Mężczyzna bez zęba na przedzie”
COGITO 4/2000 (128)