MAŁGORZATA KAROLINA PIEKARSKA

pisarka, dziennikarka, historyczka sztuki

Zapomniane urodziny

Britney Spears na swoje 20-te urodziny dostała od ukochanego Justina Timberlake`a z `N SYNC między innymi komplet jadalnej bielizny o smaku czekolady i srebrne kajdanki, a urodzinowej imprezie towarzyszył męski striptiz. Kiedy przeczytałam tę informację wzruszyłam ramionami. Dla mnie bzdura. Od kilku lat nie przejmuję się swoimi urodzinami. Dlaczego? Ba!

Kiedy kilka lat temu ukazała się płyta Edyty Bartosiewicz Love, umówiłam się z nią na wywiad. Na płycie wśród wielu utworów znajdowała się piosenka “Urodziny”. Edyta śpiewała: “Niebo wolno dokądś płynie / Stoisz w oknie z oczu płyną łzy / Dziś są twoje urodziny / Tak czekałeś lecz nie przyszedł nikt.” Spytałam wtedy Edytę skąd taki smutny tekst i okazało się, że … z życia. Kiedyś w urodziny nikt do niej nie przyszedł, bo wszyscy o tym dniu zapomnieli. Edyta bardzo to przeżywała. Czuć to zresztą w piosence.
Przypomniała mi się i rozmowa z Edytą i urodziny Britney Spears, gdy dostałam list od Uli z Piły. “Myślałam, że mam przyjaciółki, za którymi można w ogień skoczyć i konie z nimi kraść. Miałam urodziny. Myślałam, że moje “kochane” przyjaciółki będę o tym pamiętały, ale się ostro zawiodłam. Żadna z nich nie zadzwoniła!”
Edyta i Ula. Gwiazda i licealistka. Obie samotne w dniu urodzin. Ale… nie jedyne w takiej sytuacji. Prince – gwiazda światowej sławy i nie mniej znana niż Britney został w tym roku zmuszony do odwołania części swoich urodzinowych uroczystości. Dlaczego? Otóż impreza urodzinowa pod nazwą Xenophobia miała składać się z warsztatów muzycznych, dyskusji, sesji odsłuchowych najnowszego materiału Prince`a, a także z koncertu. I niestety ten koncert nie zainteresował zbyt wielu fanów. Pewnie ani Edyta, ani Ula, ani Prince nie przezywali by tego wszystkiego, gdyby nie nastawiali się na coś. Edyta i Ula na życzenia i gości, a Prince na fanów i słuchaczy na koncercie.
Z problemem samotnych urodzin zmagałam się również ja i to od kiedy pamiętam. Powód prosty: urodziłam się 24 lipca, a więc w środku lata. To okres wakacji, a wtedy rzadko kto przebywa w mieście. W czasach szkolnych nie robiłam więc imprez. Zresztą często sama wyjeżdżałam. Pod namiotem znajomi wręczali mi bukiet polnych kwiatów. Raz ten bukiet zjadała mi krowa pasąca się koło namiotu. Osiemnastka, uważana za najważniejsze urodziny w życiu, to w moim przypadku trzech gości. Niestety lipcowe upały wyganiały ludzi z miasta. Wprawdzie inaczej rzecz się miała i ma z imieninami. Zawsze tłum. Nawet ostatnio naliczyłam przeszło pięćdziesiąt osób, ale po pierwsze imieniny mam w październiku, a po drugie to urodziny uważane są za główne osobiste święto. Niestety od kiedy rodzice odeszli o moich urodzinach pamięta już tylko matka chrzestna. Syn jest w tym wieku, że sam czeka na prezenty i atrakcje, a osobisty chłop przypomina sobie o moim święcie z reguły wtedy, gdy słońce chyli się ku zachodowi. Czasem dzień później z przerażoną miną szepce: “Jezu! Miśku! Wybacz! Zapomniałem!” Mnie też się kiedyś zdarzyło zapomnieć o jego urodzinach, choć prezent od dawna przygotowany spoczywał ukryty w bezpiecznym miejscu. Ale wartości i siły uczuć mierzy się nie tym, czy ktoś w porę złoży nam życzenia tylko tym, czy w trudnych chwilach można na niego liczyć. I właśnie to napisałam Uli.
Bob Dylan swoje urodziny olewa i niechętnie świętuje z pompą. Nie tłumaczy się zresztą z tego. Mnie ta jego postawa bardzo się podoba. Nie nastawiając się na nic nie przeżywa się rozczarowań. I o to chyba chodzi. Kiedy przed kilku laty powiedziałam sobie: “dość z myśleniem o urodzinach jako niezwykłym dniu” od razu zrobiło mi się lżej. Przestało być mi przykro, że w lipcowy dzień musze tak jak i w inne wynosić śmieci, sprzątać, prać, a pod poduszką nie czekają na mnie czekoladki i książki z bajkami. Dzieciństwo się skończyło. A urodziny? Dzień jak inne. Przyjęcie ze striptizem w stylu Britney mogę sobie zrobić bez okazji, zaś jadalną bielizną o smaku czekolady nie bardzo jestem zainteresowana. Może dlatego, że ze słodyczy najbardziej lubię śledzie? Niezwykłych dni w moim życiu jest wiele. I często są wspanialsze od urodzin.
Edyta Bartosiewicz w swojej piosence staje przed lustrem i wraz ze swym odbiciem wnosi toast. “Wszystkiego czego chcesz / O czym tylko marzysz / Dzisiaj życzę ci / Wszystkiego co już jest o czym / Jeszcze nie wiesz / Byś zawsze sobą był.” I wtóruję jej w tym śpiewie. Bądź sobą Ulo! I wszyscy wy, o których urodzinach nikt nie pamięta.

COGITO 12/2002 (178)

Print Friendly, PDF & Email