MAŁGORZATA KAROLINA PIEKARSKA

pisarka, dziennikarka, historyczka sztuki – ambasadorka kampanii społecznej WypiszWyczytaj

2017r. – Artykuł Justyny Pyckiej w „Tygodniku Siedleckim”

„TATO, CZY TO TEN ŻELECHÓW?”

Najnowsza książka Małgorzaty Karoliny Piekarskiej „Syn dwóch ojców” opowiada o zagładzie Zamojszczyzny, widzianej oczami Jana Tchórza, który jako 2,5-letni chłopiec był dwukrotnie odbierany matkom – biologicznej i adopcyjnej. Autorka książki wraca do wojennego Żelechowa i Sobolewa. Historia miasteczek z czasów wojny przeplata się z bolesnymi, bo prawdziwymi wspomnieniami. Dziadkowie pisarki, Janina i Bronisław Piekarscy, w 1944 [powinno być w 1943] roku zabrali z warszawskiego sierocińca dziecko o nieznanej tożsamości, uratowane przez warszawskich kolejarzy z tzw. transportu śmierci. Decyzja o adopcji na zawsze splotła ze sobą losy przybranych braci Jana Tchórza i Macieja Piekarskiego, ojca autorki książki.

JAK CÓRKA DO OJCA

Książka jest dwugłosem córki i jej zmarłego w 1999 roku ojca. Autorka wykorzystała reportaż̇ Macieja Piekarskiego, napisany w latach 70. Tekst przeplata się ze współczesna opowieścią, która córka snuje zmarłemu: jak historia jej przybranego stryja zmieniła jej spojrzenie na świat oraz jakie są obecne losy Jana Tchórza. To próba odpowiedzi na pytanie, czy wojna i jej okrucieństwo istnieją tylko dopóki żyje ostatni świadek?
Jeden z rozdziałów brzmi swojsko: „Tato, czy to ten Żelechów?”
„To pytanie zadawałam Ci wiele razy – pisze autorka. – Powtarzało się, ilekroć podróżowaliśmy po Polsce. Dobrze wiesz, że Żelechowów jest cała masa, a jako dziewięciolatka nie znałam jeszcze zbyt dobrze geografii własnego kraju. Zresztą… zasób wiadomości geograficznych dziewięcioletniego dziecka dotyczy przeważnie miejsc, w których ma rodzinne. (…) Do tego właściwego Żelechowa nigdy razem nie dojechaliśmy”.

DOTARŁA DO ŻELECHOWA

Pisarka przyjechała do Żelechowa w 2009 r. na spotkanie autorskie.
„Mazowiecki Żelechów babci Zosi odwiedziłam sama kilka lat temu. Nie wiem, co mnie wtedy podkusiło, ale… postanowiłam opowiedzieć swoim czytelnikom o stryjku Janku i babci Zosi. Wszyscy żelechowscy czytelnicy wiedzieli, że w czasie wojny w ich mieście byli wysiedleńcy z Zamojszczyzny. Nie miałam przygotowanej prezentacji, zeskanowanych zdjęć, tylko im o tym wszystkim opowiadałam. A oni znali setki takich historii” – czytamy w książce.
Rok później, gdy przyjechała do Zamościa, była pewna, że będzie opowiadać o czymś, co miejscowi doskonale znają. Myliła się.
„Sam pomyśl, Tato! W mazowieckim Żelechowie pod Siedlcami dzieciaki znają sprawę zagłady Zamojszczyzny, a w takim Zamościu już̇ nie. Tak jakby Żelechów żył przeszłością, a Zamość niekoniecznie. Ale ciągle łudzę się, że może to był tylko taki przypadek?” – pisze autorka.
Do żelechowskich wątków pisarka często wraca „Wiesz, Tato, że podczas mojej ostatniej wizyty na Zamojszczyźnie stryj Janek rysował mi plan Żelechowa? Rysował, jak wygląda tam rozjazd. Którędy jechała więzienna sanitarka”.
W innej części książki znajdują się wspomnienia babci Zosi, biologicznej matki Jasia.

DZIECKO ODEBRANE MATCE

„Nie wyobrażałam sobie, jak to będzie dalej, jak mnie przywieźli do Żelechowa. W dniu Bożego Narodzenia byłam na mszy. Potem wróciłam do swoich dzieci, do szkoły, cośmy mieszkali parę rodzin wysiedlonych. Usiadłam z chorym Jasieniem i zapłakałam, żem nie miała córek przy sobie. W tej chwili przyszły kobiety z Żelechowa, przyniosły nam potraw takich pośnikowych. Podzieliły się z nami opłatkiem. Była to chwila radości”.
Spytaliśmy autorkę, czy myślała, aby ponownie odwiedzić Żelechów. Tym razem z nowa książka?
– Bardzo chętnie przyjadę do tego miasta i ponownie spotkam się z jego mieszkańcami. Jeśli tylko zostanę zaproszona – mówi Małgorzata Karolina Piekarska.

JUSTYNA PYCKA

Tygodnik Siedlecki nr 15/2017