MAŁGORZATA KAROLINA PIEKARSKA

pisarka, dziennikarka, historyczka sztuki

Błędne koło bezmyślności…, czyli mierzenie wszystkich jedną miarą

Nad tym czemu niektórzy mierzą wszystkich własną miara zastanawiam się często.

Jakiś czas temu pewien polski poseł niejaki Marian Piłka wpadł na pomysł, by zabronić kobietom pracować zawodowo. Kobiety mają tylko siedzieć w domach i chować dzieci. Tak jak to robi jego żona. A jeśli są przez to nieszczęśliwe? Zdaniem posła Piłki to złe kobiety, złe polki i złe matki. Gdy czytałam te wypowiedzi pomyślałam, jaką strasznie zła kobietą, polką i matką była taka… Maria Konopnicka.  Miała kilkoro dzieci. Zamiast siedzieć w domu, grzecznie słuchać męża to ona nie tylko zgodziła się, by ten prawy wspaniały człowiek ją porzucił, ale jeszcze zajęła się pisaniem książek. Jakichś bredni „O krasnoludkach i sierotce Marysi” czy „Stefku Burczymusze”. Pewnie gorszy mnie to, bo tak jak i Konopnicka nie tylko chowam dziecko, ale i piszę i to dla młodzieży. Pewnie zdaniem pana Piłki nie powinnam tego robić. Czemu? Zgodnie z jego wypowiedzią: „Jeżeli nie mamy do czynienia z dużym wzrostem przestępczości wśród nieletnich, to częściowo dlatego, że matki pracujące w niedzielę nie mają czasu na wychowywanie dzieci.” Cóż… często piszę właśnie w niedzielę. Rośnie ryzyko, że z mojego syna wyrośnie przestępca. Rozumiem, że pan Piłka chce, by dla dzieci i młodzieży pisali ci, którzy nie mają rodzin? Jaka będzie ich wiedza na ten temat? Spytam tylko retorycznie. No bo co czytałyby te matki, które w niedzielę zajmują się dziećmi, gdyby dwa wieku temu Maria Konopnicka postąpiła zgodnie ze wskazówkami Mariana Piłki i zamiast pisać zajęła się tylko i wyłącznie chowaniem dzieci?

Ten sam poseł stwierdził, że trzeba całkowicie zakazać pornografii. Na razie nie ma w Polsce definicji pornografii, więc… może nią być wszystko. Przypomina mi to kawał o mężczyźnie, który przeszedł do lekarza i powiedział, że wszystko kojarzy mu się z seksem. Lekarz spojrzał zdziwiony, ale postanowił to sprawdzić. Wziął kartkę papieru i narysował na niej kółko. „Co to jest?” – spytał. „To przekrój przez męski narząd płciowy” – usłyszał. „A to?” – spytał lekarz i narysował trójkąt. „To żeński narząd płciowy.” – odparł mężczyzna. Lekarz podrapał się w głowę i mówi: „Wie pan, rzeczywiście pan jest jakiś zboczony.” „Ja?” – oburzył się mężczyzna. Przecież to pan rysował te świństwa. W świetle tego kawału zakazać należy wszystkiego. W końcu pacjenta podniecały trójkąty i kółka. Czytałam o ludziach, których kręci zapach damskich pończoch, majtek i tak dalej…
Zakażmy ich produkcji. Niech kobiety chodzą bez… Nie. Wtedy dopiero będzie pornografia. Cóż więc zrobić? Zatrzymać kobiety w domach. Niech w ogóle nigdzie nie chodzą. Niech siedzą z tymi dziećmi. Błędne koło, czyli obłęd? Ale cóż… żyjemy w świecie pełnym obłędów.
Niemniejszym jest spór o aborcję. Zwłaszcza w świetle sprawy Alicji Tysiąc, która przed Trybunałem w Strasburgu wygrała spór z państwem polskim i uzyskała odszkodowanie za nieuznanie jej prawa do aborcji. Alicja Tysiąc to matka dwójki dzieci, która od wielu lat cierpiała na poważną wadę wzroku. Kiedy w 2000 roku zaszła w ciążę, trzej okuliści potwierdzili, że istnieje ryzyko pogorszenia się stanu tego schorzenia. Odmówili jednak wydania zaświadczenia zalecającego usunięcie ciąży ze względów zdrowotnych. W drugim miesiącu ciąży wzrok Tysiąc pogorszył się. Jednak lekarz ginekolog, który ją badał w kwietniu 2000 roku w szpitalu publicznym w Warszawie, stwierdził, że nie ma medycznych podstaw do usunięcia ciąży ze względów zdrowotnych. Kobieta urodziła trzecie dziecko w listopadzie 2000 roku przez cesarskie cięcie.
Po porodzie wskutek znacznej wady wzroku Alicji Tysiąc przyznano pierwszą grupę inwalidzką. A jednak! W Polsce nadal trwa spór o wprowadzenie całkowitego zakazu aborcji. A ja o nic się tak ostatnio nie pokłóciłam ze znajomą jak o właśnie o to. Roman Giertych i inni posłowie z LPR chcą zmian w konstytucji, które uniemożliwiałyby przerwanie ciąży nawet wtedy, gdyby była ona wynikiem gwałtu, gdyby płód był chory lub uszkodzony albo, gdyby ciąża zagrażała życiu lub zdrowiu matki. Moja znajoma jest jak Giertych. Jest za całkowitą ochroną życia poczętego.
Przed laty robiłam wywiad z pewnym Serbem. Opowiadał jak podczas wojny w Jugosławii, wojny która wybuchła tuż przed jego maturą, poderżnął gardło kilku Chorwatom. Wcześniej znalazł swoją koleżankę z klasy rozebraną, zgwałconą z odbezpieczonym granatem w pochwie. Koleżanka przeżyła, okazało się, że jest w ciąży. Zwariowała. Chciała usunąć ciążę. Czy zrobiła to? Nie wiem. Mój rozmówca też nie wiedział. Opuścił Jugosławię. Znajoma wysłuchała opowieści, wzruszyła ramionami i powiedziała: „Dziecko to dar.”. Zgodziłam się z nią. Dar. Ale może nie każdy chce być obdarowany? Może nie tak? Stwierdziłam, że przecież bywa, że w dziecko urodzonym z gwałtu widzi się twarz gwałciciela. Czy łatwo jest pokochać dziecko, które jest podobne do wroga? Znajoma na to: „Nikt nie każe kochać. Niech urodzi i odda do adopcji.” Spytałam: „Czy chciałabyś być takim dzieckiem, którego nie chciała matka?” Usłyszałam na to: „Jeśli matka nie chce dziecka to nie jest godna być matką. Godna jest potępienia.” Czy świat stanął na głowie? Dlaczego ktoś przemocą zmusza do miłości? Przemocą jest gwałt. Przemocą jest zmuszanie do rodzenia. W chinach – o ironio! – przemocą jest zmuszanie do aborcji. Gdy zaczęłam bronić zgwałconej usłyszałam, że sama pewnie usuwałam ciążę. Opadły mi ręce i zaniemówiłam. Znajoma uznała to za potwierdzenie swoich słów. Splunęła mi pod nogi i poszła.
Wybaczyłam jej. Sama… nie może mieć dzieci. Mówi, że wszystko oddałaby za to, by zajść w ciąże i urodzić. Nawet, gdyby było z gwałtu i chore. Jest mi jej niezwykle szkoda, ale to nie moja wina, że nie może mieć dzieci. Niech jednak nie mierzy innych kobiet własną miarą. To obłęd. A obłęd nie prowadzi do żadnego porozumienia.

sierpień 2006

Print Friendly, PDF & Email