MAŁGORZATA KAROLINA PIEKARSKA

pisarka, dziennikarka, historyczka sztuki – ambasadorka kampanii społecznej WypiszWyczytaj

2006 r. – Dom prababci Karolci (Życie Warszawy)

Dąbrówki 4, Saska Kępa. Dom jest szary, nie otynkowany. Brama zardzewiała. Na drzwiach wejściowych kartka: ”każdy kto słyszał, że jakakolwiek część tego domu jest na sprzedaż, proszony jest we własnym dobrze pojętym interesie o kontakt ze współwłaścicielką.”. A oto i ona: Małgorzata Karolina Piekarska. Pisarka, dziennikarka, albo raczej „dziennikarzełek”. Jej zdaniem, dziennikarz, jak karzeł na królewskim dworze, jest na służbie: ma uczyć, bawić i informować. W swoim domu to ona jest królową. Jest u siebie, bo mieszka w domu prababci Karolci.

Na ścianach liczne czarno-białe fotografie. Na nich czas się zatrzymał. O, na przykład na tej… w 1938…Ojciec Małgorzaty Karoliny – Maciej Piekarski rzuca grosiki na fundamenty nowego domu. Patrzy na niego właścicielka gruntu i ukochana babcia Karolcia, a właściwie Leokadia Karolina Adamska z domu Przybytkowska. W tych niepewnych czasach buduje dom dla swoich dzieci i wnuków. Prababcia Karolcia nie wygląda na swoje pięćdziesiąt cztery lata. Jest bardzo ładna. Zaleca się do niej pewien oficer, który żeby szczupło wyglądać, nosi gorset pod mundurem. O rękę Leokadii Karoliny zabiega też właściciel jednej z najlepszych cukierni w mieście – Lardelli. Jednak jej serce należy wciąż do pradziadka – Antoniego Adamskiego, który umarł szesnaście lat wcześniej.
Nazywała go Antoleńkiem. Znali się od dzieciństwa. Skąd? Do dziś niewiadomo. Ona ze wsi Saska Kępa, on ze wsi Mokotów. Chodził piechotą na Solec. Tam czekał Władek Majewicz, dzięki któremu drewnianą łodzią – dłubanką – przeprawiał się na drugi brzeg Wisły. Ojciec Karolci – Władysław Przybytkowski nie był zachwycony zalotami chorowitego Antoniego. Jego obawy były zresztą słuszne. Antoleniek szybko zachorował na gruźlicę. Od 1911 roku leczył się w Szafranowie. To sanatorium położone głęboko w Rosji aż za Uralem. Tam ryby sprzedaje się na arszyny, a kuracjuszki są szpetne. Skąd to wiadomo? Z listów Antoleńka. Przysyła różne. Nie brak i pocztówek takich jak ta niebieska z zasuszonym bratkiem i złotym napisem: Serce tylko to prawdziwe, które kocha szczerze; życie tylko ten zrozumiał, kto je prosto bierze. W listach nazywa ją „Picuchną” albo „Ewangelickim salcesonem”. Bo chociaż wzięli ślub w obrządku katolickim, Karolcia całe życie jeździła do zboru kościoła ewangelickiego-augsburskiego przy placu Małachowskiego. Była wierna religii przodków. Jej matka, Anna pochodziła z holenderskiego, ewangelickiego rodu Neumannów. Neumannowie tak jak Wolframowie, Jopsowie, i Szenkowie sprowadzili się do Polski w czasach kontrreformacji. Kolonizowali i osuszali Żuławy Wiślane, założyli Ciechocinek. W końcu osiadli się na wyspie, czyli Kępie zwanej Kawczą, później Olęderską, a później Saską od jarmarków, które odbywały się tu za Sasów.
Karolcia i Antoleniek mieszkali najpierw w „drewniaku” Dziś to jedyny drewniany dom na Saskiej. Opatrzony numerem Walecznych 37 stoi skosem do ulicy. Tam przyszła na świat ich córka Janina Karolina, mama Macieja Piekarskiego. Z drewniaka „na swoje”, na Mokotów poszli, kiedy zaczynała już chodzić.
Rok 1939. Na łące, gdzie od lat suszyło się siano stoi murowany budynek. To dom babci Karolci przy Dąbrówki 4. Przeprowadzki nie będzie. Zaczyna się wojna. Maciej Piekarski tak wspomina 1. września – Wojna! Niemcy bez wypowiedzenia przekroczyli granice! Zaatakowali Westerplatte! Bombardują Warszawę!(…)W tym samym momencie babci Karolci zrobiło się słabo, a mnie chwyciły boleści. Babcia usiadła na sedesie, mnie zaś pozostał nocnik. Rodzina mieszka na Sadybie w bloku przy Forcie Czerniakowskim. Babcia Karolcia pomaga w cukierni Lardellego. Od zakochanego w niej właściciela dostaje deski z pudełek po słodyczach. Maluje na nich pejzaże i kopiuje dzieła wielkich mistrzów malarstwa polskiego. Babcia, jak przystało na pannę z dobrego domu, w młodości uczęszczała do prywatnej szkoły malarstwa Wojciecha Gersona. Zresztą talent do malarstwa miała we krwi. Wszyscy w rodzinie malowali. Jej brat Kazimierz, który zginął na wojnie polsko-radzieckiej, namalował jedyny istniejący portret swojego dziadka – Aleksandra Neumanna. Najsłynniejszy był Wacław Chodkowski, szwagier Karolci. Przystojny mąż siostry talent malarski wykorzystywał chętnie do tego, by łatwiej rozbierać podobające mu się kobiety. Stąd w rodzinnych zbiorach Piekarskich zachowało się kilkanaście przedwojennych aktów.
Trwa wojna. Maciej z ojcem Bronisławem Piekarskim idą na Saską Kępę. „Drewniak” jest cały. W nowy, murowany dom babci Karolci trafiła bomba. Oberwało dach i jeden z narożników. Babcia oddaje dekarzowi ¼ hipoteki w zamian za remont. Zostają jej ¾, ale Karolcia nie wraca na Kępę. W domu kwaterunek umieszcza lokatorów. Przez 20 lat jeździ na Dąbrówki tylko po to by zebrać orzechy, gruszki lub jabłka. Umiera w 1969 roku na Sadybie.
Małgorzata Karolina Piekarska pamięta, że w rodzinie zawsze mówiło się o tym, że kiedyś zamieszkają w tym domu, domu prababci Karolci. Ona sama zastanawia się nad tym, jak by to było spędzić tutaj dzieciństwo. Wychowała się na Żoliborzu. Często przyjeżdżała na Saską. Z koleżanką do antykwariatu. Z rodzicami do malarki Teresy Roszkowskiej. Lubiła patrzeć na przepiękne kolczyki w uszach tej damy. Była zła, bo nigdy nie wchodzili do środka. Roszkowska miała psy, a oni na Saską Kępę zawsze zabierali ulubioną sukę. Raban byłby gotowy. Uwielbiała słuchać opowieści o praprababce – heterze: Annie z Neumannów Przybytkowskiej, która stawała nad brzegiem jeziorka kamionkowskiego wrzeszcząc na pijanego męża, żeby wracał, bo zrobił jej ośmioro dzieci i ma wobec niej obowiązki. To wraz z narodzinami Anny zaczęła się rodowa historia imienia Karolina. Tak nazywała się matka Anny, która zmarła przy jej porodzie. Neumannówna żadnej ze swoich córek nie odważyła się nazwać Karoliną, by nie podzieliła losu babki. Jednak jedną z nich nazwała Leokadią Karoliną. Po latach wszyscy zwracali się do niej babciu Karolciu. Od tamtej pory w rodzinie utarło się, że córka otrzymuje na drugie Karolina, żeby kontynuować tradycję, ale nie kusić złego.
Małgorzata Karolina mieszka przy ulicy Dąbrówki 4 od śmierci ojca, czyli od 1999 roku. Pamięta to mieszkanie z roku 1988. Rodzice dostęp do niego odzyskali przypadkiem. W lokalu na pierwszym piętrze, który zajmuje teraz Małgorzata Karolina, mieszkała pani P. Pani P. była Ukrainką. Na Saskiej Kępie mówi się, że majątek zbiła podczas wojny na wydawaniu Żydów w ręce gestapo. W czasach PRL-u była właścicielką dwóch mieszkań i willi, ale sama mieszkała na kwaterunku, przy Dąbrówki 4. Zadenuncjował ją jej własny brat. Kwaterunek w mieszkaniu na pierwszym piętrze miał być przyznany innej osobie. O tym, że lokal się zwalnia Piekarskich zawiadomiła rodzina. W urzędach piętrzono trudności. Mieszkanie na pierwszym piętrze stało puste. Niszczało. W 1988 roku Maciej Piekarski wziął kredyt na remont i razem z żoną sprowadzili się na Saską Kępę.
Przeciwko Piekarskim byli wszyscy dotychczasowi mieszkańcy domu przy ulicy Dąbrówki 4. Każdy z nich marzył, że uzyska lokal przez zasiedzenie, a tu nagle odnalazł się właściciel.  Niektórzy byli jedynie nieuprzejmi, a jeden wyjątkowo uciążliwy. To kompozytor-amator Stefan Walczykiewicz. Małgorzata Karolina wspomina o libacjach, na których, jak chwalił się Walczykiewicz, bywała Agnieszka Osiecka. Legenda głosi, że w tym domu powstała piosenka „Marzenki” dedykowana żonie Walczykiewicza – Marzenie. Dziesięć lat temu oboje przestali mieszkać na Saskiej Kępie, ale… nadal figurowali jako lokatorzy. Eksmitowanie nieobecnych zajęło kilka lat.
Czasami Małgorzata Karolina się martwi. Ktoś chce jej odebrać część domu babci Karolci. Wszystko przez stryja Bronisława, brata ojca. Przed laty, po wypiciu sporej ilości alkoholu, stryj Bronisław, przepisał część domu na pana A. w zamian za otrzymywanie dożywotniej renty. Pieniędzy nigdy nie zobaczył. Sąd ustalił, że za wszystkim stał notariusz. Stwierdzono nieprawidłowości, notariusz został pozbawiony prawa do wykonywania zawodu. Wszczęto postępowanie karne i… notariusz umarł. Na mocy aktów notarialnych właścicielem pozostał firmant, który próbuje sprzedać swoją część domostwa. Do tego Małgorzata Karolina próbowała nie dopuścić. Dom prababci Karolci powinien pozostać w rodzinie. Czy zostanie?

Katarzyna Błaszczyk, Życie Warszawy 2006

Korzystałam z:
1.M. Piekarski „Tak zapamiętałem. Wspomnienia z lat 1939-1945”, PIW, Warszawa 1979;
2.www.psedytor.waw.pl, 21.czerwca 2006.