Zatytułowała swoją płytę kiedyś Edyta Bartosiewicz. Niektórzy ludzie lubią szokować, inni wolą być szokowani. Jeszcze inni lubią święty spokój. A ja? cóż…
Odwiedziła mnie koleżanka Agnieszka, która jest dziennikarką i przy kawce opowiedziała (zupełnie nie pamiętam od czego się ta rozmowa zaczęła), że jej znajoma pani X, była kiedyś jedną z szefowych festiwalu w Jarocinie. Jej mąż, przebywający ciągle we Francji chciał spędzić z żona wakacje. Podął termin, a ona odpowiada; „wtedy kochanie nie mogę. Jest przecież Jarocin a to jeden z największych festiwali w Polsce”. Mąż postanowił więc zrobić żonie niespodziankę. Festiwal to przecież coś jak Cannes, Wenecja… ubrał się w biały smoking, założył muchę, wsiadł w limuzynę i w tym stroju zajechał do małego miasteczka w Wielkopolsce zwanego Jarocinem. Oczywiście wzbudził nie lada sensacje, zwłaszcza jak w tym smokingu wylądował pod scena, wśród ludzi, ubranych na pewno nie w smoking. Z tej sceny dobiegła go taka oto pieśń pozbawiona ponoć melodii: „mam cię w dupie ble! Mam cię w dupie ble!” Jakoś załamany dotarł do żony, której oznajmił, że spotkają się hotelu, na co usłyszał: „W jakim hotelu? Ja mieszkam w bibliotece!” Wieczorem pani X znalazła załamanego męża przy jakimś stoliku w jakimś barze. Był w rozchełstanej koszuli z rozwiązaną muszką i zadawał – chyba w próżnię – pytanie: „ale dlaczego >>mam cię w dupie<<?”
Jarocin i mnie zaszokował, ale … nie tak jak tego faceta. Oto szlam do lasu po jakieś owoce. Chłopcy z namiotu obok spytali się czy mogą iść ze mną. Poszliśmy cala grupa. W lesie na moich oczach chłopcy odcięli łebki makówek wyciągnęli zza pasków od spodni sczerniałe łyżki aluminiowe i zapalniczka zaczęli podgrzewać to co z makówki skąpało. Odebrało mi mowę. Byłam już dawno po lekturze „My dzieci z dworca Zoo” z powodu, której narkomania wydawała mi się czymś bardziej brudnym niż latryna w Jarocinie – miejsce wyjątkowo okropne! A patrząc na te ohydna łyżkę nabrałam pewności, że tak jest. Chłopcy chcieli mnie zaszokować. Udało się. Ale nie tak chyba jak chcieli. Przestali być dla mnie męscy, dzielni, wydali mi się banda cieniasów. O czym ich bezzwłocznie poinformowałam, narażając się na umieszczenie w szeregu debili, i oddaliłam się w inna cześć podjarocinskich lasów. A ich namiot omijałam potem z daleka, bo tak mnie brzydził.
Ale … nie tylko Jarocin szokował. Taki szok ciągnie się od początku rock and rolla. Najpierw Elvis szokował pozami, które przybierał na scenie (zaczerpnął je ponoć z podglądania Foresta Gumpa noszącego aparat na nogach). Sex Pistols rzygali keczupem, Wendy O`Williams z zespołu Plasmatics rozbierała się na scenie do rosołu i wkładała mikrofon miedzy nogi, a na okładce jednej z płyt wystąpiła z gołym biustem za to z plastrami na sutkach. Polska publiczność była w szoku, gdy przed laty w TVP na wywiad przyszła Kora z twarzą pomalowaną na złoty kolor. A było to niczym w porównaniu z Madonną, która w czasie publicznego show na żywo dala prowadzącemu swoje majtki i poleciła je powąchać, powiedziała też, że oddawanie moczu pod prysznicem zapobiega grzybicy stop wprawiając Amerykę w osłupienie i zmuszający tym samym organizatorów show do …wyniesienia swojej nieskromnej osoby wraz z krzesłem ze studia.
Artyści lubili szokować nie tylko zachowaniem ale i nazwą. Robert Brylewski w wywiadzie dla COGITO przed kilku laty powiedział mi, że najbardziej prowokująca nazwa dla zespołu to nazwa Armia. Ale … są też i inne: Dezerter, Mafia, Polucjanci…
Po co o tym piszę? O ile rozumiem, że niektórzy artyści szokują, by pozyskać publiczność o tyle nie rozumiem co przez szok, który przezyje najwyżej kilka osób lub jedna chce osiągnąć przeciętny człowiek? Na przykład ci pseudomężczyźni z Jarocina z osyfiałą łyżką za paskiem spodni? A co chcą osiągnąć ci z was, którzy opisują mi swoje „rożnego rodzaju ekscesy”. Chcą trafić na łamy COGITO i myślą, że będę się epatować ich upadkiem? Bo oto przeżyje szok? Niestety! Jak mawia mój kumpel Jerzy „od kiedy pierś teściowej wkręciła się w wyżymaczkę nic mnie nie zadziwi”. Nie dam się wam sprowokować. Najpierw zacznijcie być kimś, wtedy wasz szok ma szansę przerodzić się w show. Na razie jest to jedynie marny amatorski pokaz, który szkodzi przede wszystkim wam. Nic nowego. Naprawdę! Jak widzicie piosenkę o ambitnym tekście „mam cię w dupie” zaśpiewał już ktoś w Jarocinie. Możecie mi ja cytować do upadłego. Nie dam się. Dlatego nie napisze też co to są za „rożnego rodzaju ekscesy” opisywane przez niektórych z was. A to dlatego, że wołałabym byście zamiast udowadniać mi jak to wasze doświadczenie życiowe jest bogate w takich sprawach jak „sex, drugs and rock and roll” postarali się udowodnić, że słowo COGITO jest czasownikiem oznaczającym czynność, która naprawdę nie jest wam obca.
Ale … show też musi być na poziomie. Kiedy jeden z naszych artystów zdjął kiedyś majtki na koncercie, wystawiając na widok publiczny swoje genitalia w prasie ukazał się na ten temat artykuł zatytułowany: „wielki pokaz mały okaz”.
Ps. I taka sucha informacja. Jak twierdza lekarze i psychologowie – 99% ludzi tkwiących w szponach rożnych nałogów zaczęło swoja z nimi „przygodę” przed 25 rokiem życia. Ci z Jarocina mieli wtedy po 17 lat…
COGITO 10/2000 (134)