Lekarz wypisuje pacjentowi receptę i pyta:
– Nazwisko pana?
– Sraczka.
– Przyznam, że jest dość rzadkie.
Ten stary kawał przypomniał mi się ponieważ, gdy wywiązała się korespondencja pomiędzy mną a czytelniczką Kasią, to Kasia w kolejnym liście napisała: “Jestem lekko podekscytowana, że dostałam odpowiedź z gazety. Kiedyś często pisałam do różnych pisemek, ale górę brał mój leń – nie chciało mi się iść na pocztę, żeby to wysłać. Poza tym mam takie “niegazetowe” nazwisko: Łach! (nie to co szlacheckie Piekarska).”
Wyznanie to ubawiło mnie! I to wcale nie dlatego, że ktoś się nazywa Łach. Po prostu przypomniało mi się jak sama przez lata wstydziłam się swojego (szlacheckiego) nazwiska! Oczywiście dlatego, że dawało wiele możliwości do tworzenia przezwisk, co w szkole – zwłaszcza podstawowej – wszyscy czynili nagminnie. W domu nie przyznawałam się, że się wstydzę być Piekarską, choć czasem marzyłam, by nazywać się zupełnie inaczej. Gdy na religii ksiądz mówił o Matce Boskiej Piekarskiej, która jest w Piekarach Śląskich to wszystkie pary oczu wypełnionej po brzegi salki katechetycznej patrzyły na mnie i rechotały podekscytowane, a ja miałam ochotę natychmiast zapaść się pod ziemię! Nad szlacheckością nazwiska nawet się nie zastanawiałam, bo nie miała ona znaczenia w czasach, gdy co chwila się było Piekarą, Piekarnią, Piekarnicą, Piekaryndą czy (o zgrozo!) Pekari – amerykańską odmianą dzikiej świni!
Swój stosunek do własnego nazwiska zmieniłam nie tylko dlatego, że dorastając poznałam historię swojej rodziny, ale też i z tego powodu, że po obejrzeniu kilku filmów z cyklu “W starym kinie” dopadła mnie pewna refleksja. Te filmy to były między innymi: “Czar Cyganerii”, “Pasażer na gapę”. Oba miały jeden wspólny mianownik – w głównej roli wystąpił Jan Kiepura. Czyli zwykły chłopak z Sosnowca, który został światowej sławy tenorem. I to właśnie dlatego dopiero po chwili zastanowienia odkryłam prawdziwe znaczenie jego nazwiska. Kiepura – to chyba jakiś taki marny kiep! Niedopałek papierosa! Tak marny, że nikt go z ziemi podnieść nie chce! A … jednak! Na koncerty Kiepury przychodziły miliony! Był pierwszym Polakiem, z którym mediolańska opera La Scala podpisała w latach 20-tych korzystny kontrakt. Mnie “Czar Cyganerii” wycisnął łzy! “Pasażer na gapę” wywołał uśmiech wzruszenia i gdyby nie dziecinne kompleksy związane z własnym nazwiskiem nigdy nie odkryłabym, że familia światowej sławy tenora Jana – jest śmieszna!
Tak to jest!
Kiedy ktoś staje się znanym, sławnym, popularnym wtedy jego nazwisko z tej prostej racji, że nie schodzi z ust ludzi traci z czasem pierwotną śmieszność. Kogo dzisiaj śmieszy nazwisko lidera Big Cyca? A przecież facet nazywa się Skiba! Popularny aktor i piosenkarz, który zagrał w Quo Vadis Nerona to Bajor, a śpiewający o tolerancji Staszek to Sojka!
Latami mój tata twierdził, że nazwisko Grechuta dobrze odzwierciedla rechotliwość tego artysty, a nazwisko Skrzek – skrzeczenie śląskiej formacji SBB. Pewnie gdyby nie żartobliwe uwagi ojca, nie zauważyłabym w tych nazwiskach nic śmiesznego. Ostatnio rozmawiałam z koleżanką o nazwiskach. Ma wyjść za mąż i ma problem. Jej facet nazywa się Tłuczek, a ona niekoniecznie chce być tłuczkową. Spytałam więc załamaną przyszłą żonę Tłuczka: “Co oznacza słowo kiepura?” Koleżanka dostała ataku śmiechu. Dopiero to pytanie uświadomiło jej śmieszność tego sławnego nazwiska.
Wielu ludzi ma kompleksy związane z nazwiskiem, na które przecież nie ma się wpływu, bo to czyimi dziećmi się rodzimy dane jest nam z góry. Oczywiście kobiety w tej kwestii mają lepiej – zawsze mogą wyjść za mąż (byle nie za Tłuczka – jęczy koleżanka). Artyści mogą przybrać pseudonim co uczyniła np. Kayah, która naprawdę nazywa się Szczot. Ale… wzięła przykład z takiej Apolonii Chałupiec, którą świat poznał jako Polę Negri – największą gwiazdę niemego kina!
Czytelniczka Kasia oczywiście może wyjść za mąż i zmienić nazwisko. Ja jednak twierdzę, że z takim jakie ma powinna na przekór snobistycznemu światu, w którym każdy chce być Radziwiłłem a tymczasem w dowodzie ma Pipka, zostać projektantką mody! To byłoby prawdziwe wyzwanie! Może wtedy nawet parafrazując jedną z piosenek wojskowych podśpiewywać: “wczoraj łach, suknia dziś”. Bo prawda jest taka, że nie tylko wtedy gdy zajrzymy do książki telefonicznej, ale i gdy przejrzymy listę sław okaże się, że więcej na niej “rzadkich” nazwisk niż tych szlacheckich. Zaś ton światu nadają dzisiaj nie tylko Tyszkiewicze!
Śmieszność familii tyczy nie tylko języka polskiego. Na przykład taki słynny gitarzysta Jimmy Page to w tłumaczeniu na polski po prostu Kuba Strona…
Czy wiecie, że dzisiaj często w rozmowach telefonicznych sama się przedstawiam: “Piekara” i ta ksywką podpisuję wysyłane do znajomych kartki z podróży. Nie specjalnie przeszkadza mi fakt, że potem całe rzesze ludzi myślą, że tak brzmi moje nazwisko. Po prostu przyzwyczaiłam się do przezwisk i faktu, ze budzi mączne skojarzenia. I przyznam się też, że kiedy na Florydzie pojechałam na fotograficzne safari do rezerwatu Everglades to z łezką rozrzewnienia w oku przyglądałam się jak wygląda … amerykańska dzika świnia – pekari.
COGITO 3/2002 (169)