Zrobiła się ostatnio nagonka na Baśkę. Jaką? Ano tę Gawlińskiego i Wilków. Najpierw ludzie podawali sobie z ust sensacyjną wiadomość o śmierci Roberta. Ponoć słychać było jak goniła go po ulicach jakaś kobieta krzycząca:
– Miała? Miała? Ja ci dam miała!
Wtedy też z ust Roberta pały ostatnie słowa:
– Baska! Odłóż tę siekierę!
Od razu przypomniało mi to sensację sprzed 20 lat. Te o tragicznej śmierci Zbigniewa Wodeckiego, którego ponoć pszczółka Maja ugryzła w coś co się całkiem ładnie rymuje z jej imieniem. Ech ci artyści! Mordują je postaci z kreskówek lub kobiety z piosenek. A tych nawet przed sądem postawić nie można.
Niedawno w Gazecie Wyborczej Wojtek Staszewski opublikował swoją wersję Baśki, której treścią jako krytyk udowadniał, że można napisać jeszcze głupszy tekst:
„Piękni jak traktor / pod Skierniewicami / jak portki na chłopie / jak śledź z rodzynkami”
To rozpętało wprost lawinę rymowanek wzorowanych na Baśce. Nawet mój syn (przy mojej skromnej pomocy) ułożył:
„Piękni jak pupcia / z wielkimi pryszczami / jak kupka w sedesie / jak chustka z glutami”
W internecie co i rusz ktoś przysyłał swoją wersję „Baśki”.
Pojawiły się też głosy oburzenia, że Gawliński wymienia kochanki! Wprawdzie on sam zdementował to w licznych wywiadach, ale nawet jeśli by było w tym ziarnko prawdy to… w końcu liczy się finał, a ten brzmi tak, że ok. jest tylko Monika. No i tak ma na imię jego żona. Ostatnio na jednej z imprez towarzyskich moi znajomi i znajome wściekali się z powodu treści tej piosenki. Najpierw mówili, że głupia, że wyliczanka, a potem… każdy znajdował w niej coś ze swego życia.
– Monika była ok.?! Żadne ok.! – powiedział jeden kumpel, którego eks-dziewczyna Monika poszła w tango z innym.
Wprawdzie Ela zapierała się, że po ślubie nie całowała się z żadnym innym facetem poza mężem, ale koledzy powiedzieli jej w żartach, że frajerka. Ela jednak ciągnęła swoje. Na szczęście rozmowa i tak po chwili przeniosła się na … Agnieszkę:
– Koszmar! Agnieszka zdradzała mnie! – powiedział inny kumpel, którego dziewczyna Agnieszka rzeczywiście go kiedyś zdradziła.
I zrozumieć tu ludzi? Najpierw mówią, że piosenka głupia, a potem szukają w niej siebie lub fragmentów swojego życia.
Pamiętam raban jaki był wcześniej przy okazji piosenki Brathanków:
„W kinie w Lublinie kochaj mnie / w metrze i w swetrze kochaj mnie / w maju w tramwaju kochaj mnie.” Krytyka też krzyczała, że głupie. Ludzie tworzyli własne wersje. Podawali przykłady gdzie jeszcze ktoś ma nas kochać. Internet niemal roił się od „wykazów adresów”. Były to niemal niebotycznych rozmiarów spisy miejsc gdzie będzie miło lub nie miło spędzać chwile miłosnego uniesienia.
„w bucie na drucie kochaj mnie / w dupie na słupie kochaj mnie / w marcu jak w garncu kochaj mnie / w sali na hali kochaj mnie / w rowie na krowie kochaj mnie / w kole na stole kochaj mnie / w kawie na ławie kochaj mnie / w pipie na lipie kochaj mnie / w klatce na szmatce kochaj mnie” itd.
Aż takich emocji nie wzbudzają zachodnie piosenki. Mimo, że często mają jeszcze głupsze teksty: „U la la la / I love you baby” lub „You`re my Barbie girl in my Barbie world / life in plastic is fantastic”. Czemu? Twierdzę, że po prostu dla nas po angielsku nawet głupota brzmi jak by była z Pewexu. A jak coś jest za dolary to będziemy chwalić. Taki smutny ślad po komunie.
Mój kolega ze szkoły średniej Grzesiek miał psa dalmatyńczyka. Było to zwierzę wyjątkowo nieposłuszne i rozbrykane. Pewnego dnia jego ojciec wyszedł z psem na spacer. Woła go, gwiżdże, a pies nic. Zupełna olewka. I wtedy facet stojący obok powiedział:
– Ale ten pana pies głupi.
A ojciec Grześka na to:
– Jakbym chciał mieć w domu coś mądrego to bym sobie kupił profesora.
I ja to przekładam na piosenki! Jak ktoś chce posłuchać czegoś mądrego niech zmieni stację radiową lub włączy płytę z piosenkami Osieckiej czy Kaczmarskiego. Ten ostatni śpiewał kiedyś fragment pierwszej czytanki łacińskiej: „Galia est omnis divisa in partes tres. Quarum unam incolunt de Belge aliam Aquitani. Tertiam qui ipsolum lingua celte nostra Galli apellantur…” Polecam, każdemu kto chce słuchając muzyki wspiąć się na intelektualne wyżyny. Sama też lubię się na nie wspinać. Jednak uważam, że nie każda piosenka musi być mądra. Pozwólmy istnieć głupim. Mają wpadać w ucho, sprawiać radość. A to w chwilach zdołowania bardzo się przydaje. Mnie Baśka sprawia radochę. Co jaki czas z synem układamy nowe jej przeróbki. Mój kumpel Miski Cupas, grający w Wilkach na gitarze przyjmuje je z uśmiechem.
COGITO 15/2002 (181)