MAŁGORZATA KAROLINA PIEKARSKA

pisarka, dziennikarka, historyczka sztuki – ambasadorka kampanii społecznej WypiszWyczytaj

Krowa dla chłopaka

Siedzi w kuchni para staruszków. Małżeństwem są od przeszło pięćdziesięciu lat. Siedzą i w ciszy jedzą zupę. Nagle staruszek zaczyna łyżką walić żonę po głowie. Żona w krzyk:

– Józek! Co ci! Uspokój się! Za co?
– Jak sobie przypomnę, że cnoty nie miałaś…
Ten kawał przypomniał mi się ostatnio za sprawą pewnej piosenki. Której? Jednej z tych, co to co jakiś czas pojawiają się na polskim rynku, a śpiewane są oczywiście przez kobiety i ukazują mężczyzn jako bezradne ciapy. Ciapy zapłakane, wykorzystywane przez krwiożercze samice-modliszki. Właśnie! Modliszki! Ale nie zaczęło się to moje myślenie bynajmniej od O.N.A. i płyty Modlishka, bo rzecz jest stara jak piosenka. Drapieżna jest bowiem nawet piosenka Ordonki Miłość ci wszystko wybaczy, bo niby taka wybaczająca to jednak okazuje się też, że okrutna i zła. Przed laty Izabela Trojanowska śpiewała, że wszystko czego dziś chce to polecieć tam i z powrotem z jego ramion wprost do nieba, a on jakiś zabujany idiota ma plany nawet matrymonialne! Bo siedzą tu godziny pół, a ten zahaczył nawet o ślub!
Agnieszce Chylińskiej nie trzeba było jego łez, że o ustach i ciele tylko nieśmiało napomknę, i spokojniutko patrzyła jak koleś zamyka drzwi, bo w końcu co? Można bez niego dalej żyć. Ostatnio do grona kobiet obcujących z nazwijmy to „lekko pierdołowatymi” panami dołączyła Patrycja Markowska. To jej piosenkę Drogi kolego mam na myśli. Lansują ten hit wszystkie stacje radiowe, a i ja nucę do znudzenia, bo kawałek wpada w ucho. Wprawdzie moi koledzy obśmiali tekst: „i nie myśl też, że byłeś pierwszy”, bo jak to jeden mi powiedział: „nikomu Gocha nie zależy, by być pierwszym”, ale … to właśnie ten kumpel często opowiada kawał o babci, dziadku i łyżce. Poza tym mnie się piosenka podoba. Może dlatego, że zobaczyłam na własne oczy jak reagują na nią mężczyźni?
Oto wybrałam się na przejażdżkę maturalnym tramwajem Rexony. Wiedziałam, że Patrycja będzie nim jechała, ale nie przypuszczałam wcale, że będzie w nim śpiewać. A jednak! Kursujący w kółko po Warszawie tramwaj był wyjątkowo rozśpiewany. Patrycja wraz z gitarzystą siedziała na samym początku i przy dźwiękach gitary śpiewała kilka swoich piosenek. Onieśmieleni pasażerowie słuchali, ale nie kwapili się z zadawaniem pytań, choć była taka możliwość. W pewnym momencie znalazł się jednak między nimi młodzieniec, który zdecydował się porozmawiać z Patrycją. Najpierw powiedział, że jest jej fanem, potem pozdrowił wszystkich jadących tramwajem, a na końcu nazwał Patrycję … Sylwią i poprosił o jakąkolwiek piosenkę. Tytułów nie pamiętał, ale obiecał się nauczyć. Minę miał nieszczególną, gdy Patrycja zadedykowała mu Drogi kolego i uśmiechając się zaśpiewała: „i nie pisz więcej tych smutnych wierszy”. Chłopak był spłoszony. W ogóle bezradnie stał i ściskał w ręku siatkę dezodorantów, które jak mnie poinformował z rozbrajającą szczerością, zbierał przez cały dzień. W tym celu kursował biedak tramwajami Rexony od ósmej rano. Tak! A to ci polowanie! I pomyśleć, że kiedyś mężczyzna owinięty w skóry wędrował w las z łukiem na plecach. Potem w zamian za mięsiwo z upolowanej zwierzyny zdobywał uśmiech ukochanej. Cnotę i tak brutalnie brał nawet gdy kobieta nie chciała. Był silniejszy. A dziś? Poszedł na polowanie z reklamówką. Zamiast mięsiwa przyniesie próbki dezodorantu, a po drodze wysłucha, jak wyzwolona artystka twierdzi, że jego wiersze są smutne, a i tak pierwszy to on nie był. Ech…

Nic dziwnego, że nawet w piosenkach nastały czasy wyzwolonych kobiet i mężczyzn, którzy skrępowani tysiącleciami patriarchatu nie potrafią poradzić sobie z kobietami przejmującymi inicjatywę. Nie! Nie jestem wojującą feministką! Wprawdzie … chętnie chodzę w spodniach, jestem głową rodziny, prowadzę samochód i wbijam gwoździe, ale wyzwolone piosenki mnie śmieszą. Walka płci jest dla mnie bez sensu. By powstał człowiek potrzebny jest i mężczyzna i kobieta, choć w Seksmisji Juliusz Machulski przedstawiał inną wizję. Ale w życiu też łatwiej jest razem. To się nazywa symbioza choć co jakiś czas ktoś próbuje wmawiać, że jedna ze stron jest pasożytem. Albo, że jest lepsza. Kiedyś oglądałam wywiad ze Stefanią Grodzieńską, którą Wojciech Mann zapytał, czy jako feministka zdejmuje stanik i wymachuje nim nad głową? A ona odparła, że wręcz przeciwnie! Wypycha go watą! Kupiłam to wyznanie, bo podobnie jak Stefania Grodzieńska do feminizmu podchodzę z przymrużeniem oka. Ale rzeczywiście żyjemy w epoce kobiet. Nie tylko śpiewających, bo artystki, aktorki i śpiewaczki istniały zawsze, ale kobiet prawników, lekarzy, a nawet polityków.
Zwiększa się też liczba depresji, a nawet samobójstw wśród mężczyzn. Tak jakby mężczyźni silni byli wtedy, gdy zamykali nas-kobiety w domu pełnym dzieci i garów, do zmycia których trzeba było grzać wodę. Do mnie też przychodzi sporo listów od niekochanych chłopaków, zaangażowanych uczuciowo w jakieś złe kobiety rodem z filmów Pasikowskiego.
Ale … mimo tych listów i mimo szumnych i odważnych piosenek o kobietach przejmujących inicjatywę nadal gdzieś żyje jakiś dziadek. I on bije babcię po głowię łyżką, bo sobie właśnie przypomniał, że babcia pięćdziesiąt lat temu cnoty nie miała. Naprawdę! A dlaczego? Bo pod tym jednym względem faceci nadal mają lepiej. Mimo, że piszą smutne wiersze, snują plany matrymonialne po półgodzinie znajomości i płaczą podczas rozstań. Nie wierzycie? Zaledwie parę dni temu usłyszałam w radio, że w jednym z państw afrykańskich rozpoczęto kampanię przeciw AIDS. W jaki sposób? Ano w taki, że każdy mężczyzna, który zachowa cnotę do ślubu zostanie obdarowany krową, a każda kobieta pralką lub lodówką. Podana też była informacja, że obecność cnoty u kobiet będzie sprawdzana przez lekarską komisję, a panom … będzie się wierzyć na słowo. Znowu my baby mamy przechlapane. Faceci dostaną krowę nawet jak skłamią, a my … dla pralki lub lodówki musimy pozbawiać się przyjemności. Ale ci faceci też mają pecha. Kiedyś za niecnotliwe zachowanie dostawali konia z rzędem. Dziś za cnotliwe obiecują im krowę. Mam tylko nadzieje, że taką bez BSE.

COGITO 11/2002 (177)