***
Przesyłam Ci wiersz.
Jest świeży jak bułka z piekarni.
Trochę rzucał się w siatce myśli jak wigilijny Karp
Jest on trochę jak nieplanowana ciąża
Ale nie było wyjścia
Aborcja została zakazana
W głowie nie ma klawisza „delete”
I choć nie chciało mi się wstawać
To ściągnął mnie z łóżka,
Taki był bardzo uparty
Zaciskałam długo powieki chcąc jeszcze spać, a on…
Zmusił mnie, by nacisnąć guzik „record”
I choć siedział mi w głowie jak na tronie
Wycisnął się bezczelnie poprzez palce
I tkwi na kartce.
Namolny!
Intruz!
Zabierz go Danuśka, bo spać mi się strasznie chce.
U ciebie jeszcze sześć godzin do świtu.
(18 października 2001)
***
A Letter to Danuta B. living on Florida
I sent you a poem
It’s fresh like a bread from bakery
It was plunging into the net of Dreams like a Christmas fish
It’s like a unplanned pregnancy
But there’s no way out
Abortion is forbidden
In a head there’s no “delete” key
I didn’t want to get up
But he spent me from my bad
It was so obstinate
I was tightening the eyelids, being so tired, but…
It ordered me to press record key
Although it was pitting In my head like on the throne
It insolently squeezed through my fingers
And it’s standing on the page
Importunate!
Intruder!
Take it Danuta, because I’m so sleepy
There are six hours to daybreak in your home
(Warsaw, 18 October 2001)