“Guma, guma, guma! Dzięki niej ludzi mniej” – śpiewała kiedyś punkowa kapela hymn poświęcony w całości prezerwatywie. Śmieszył. Bo guma zawsze nas – pruderyjne społeczeństwo, śmieszy. Nie bardzo umiemy o niej rozmawiać, że o używaniu tylko napomknę.
Guma jest w naszym kraju problemem. W podręcznikach do wychowania seksualnego pisze się, że może uczulać, bo jest z lateksu. Mówi się, że nie jest pewnym środkiem i obrzuca się tę gumę wszelkim błotkiem. A tak sobie zrymuję! Co tam!
Jakieś dziesięć lat temu zdarzyło mi się dorabiać sobie jako tłumacz amerykańskich artystów plastyków. Łaziłam z nimi po sex shopach. Chcieli koniecznie kupić jakiś seks gadżet do instalacji. Zamiast tego kupili dwie pary czarnych kabaretek i wór zwykłych prezerwatyw, które potem nadmuchiwali za pomocą pompki do materaca. Innych prezerwatyw w ilościach hurtowych wówczas w sklepach nie było, choć oni ich bardzo poszukiwali. Dziś prezerwatywy są wszędzie, choć nigdy jeszcze nie widziałam, by ktoś je kupował. Nadal jest to po prostu bardzo wstydliwe. Na szczęście nie wśród artystów. Na nich zawsze można liczyć.
Właśnie ruszyła nowa edycja “Jestem jaki jestem” z Wiśniewskim w roli głównej i od razu zaczęło się skandalem. Gumowym.
Oto artysta wręczył drugiej artystce –Hannie Bakule – gumę, by użyła jej, aby nie mieć dzieci, skoro tak ich nie lubi.
W gronie znajomych dyskutujemy zawzięcie, czy Wiśniewski jest chamem, pozerem, czy tępakiem, czy może inteligentnym i cwanym gościem, który wie, że takie rzeczy przyciągną mu przed telewizory rzesze fanów. Bo lubimy sensacje. Tani, przaśny humor.
I tak sobie myślę. Bakuła ma pretensje do Wiśniewskiego o to, jak ją potraktował w programie. Dziennikarzom z prasy mówi, że ciekawi ją, co by zrobiła na jej miejscu Beata Tyszkiewicz. Że miała ochotę oddać Wiśniewskiemu prezerwatywę, ale nie chciała zniżać się do jego poziomu. Rany!!! Przecież wiadomo, że z ludźmi trzeba rozmawiać na ich poziomie. Mam kumpla – hrabiego.
Od lat rozmawiamy ze sobą w ten sposób:
Ja: “Przybędę do ciebie niebawem”.
On: “Będę cię zatem oczekiwał”.
Należy z ludźmi rozmawiać ich językiem. Także w programach telewizyjnych. Hanna Bakuła może powinna się była najpierw zastanowić, czy przyjmować zaproszenie Wiśniewskiego, a nie siedzieć z kamienną twarzą i poniewczasie żałować, że nie opuściła studia w trakcie. Po co tam szła? Nie wiedziała, co to za widowisko?
Poziom niektórych polskich programów telewizyjnych zniża się niebezpiecznie do poziomu Potyczek Jerry’ego Springera, w których regularnie dochodzi do mordobicia niesłychanie prymitywnych osób, które na publicznym forum opowiadają o zaspokajaniu lub niezaspokajaniu swoich chuci. “Jestem jaki jestem” też się do tego zbliża. Michał łapie żonę za krok. Bakule wręcza gumę. A ta się oburza! Czemu Bakuła nie wczuła się w rolę gwiazdy takiego show i nie leciała jak gospodarz ciosami poniżej pasa? Powinna była wziąć tę gumę i odpowiedzieć Wiśniewskiemu np. tak: “Dziękuję. Chętnie użyję. Żałuję natomiast, że pańska matka jej nie użyła. Może gdyby to zrobiła, dziś taki program prowadziłby ktoś o większym takcie”. Mogła mu opowiedzieć stary kawał o Indianinie, który nazywał się Pęknięta Guma i spytać, czy nie jest to również przydomek Michała. Wtedy zyskałaby wielu fanów. Bo jak na razie Wiśniewski gumą zyskuje nowych wielbicieli w postaci tych, którzy nie lubią snobującej się na bon ton Bakuły, próbującej porównywać się do hrabianki Tyszkiewicz. Oto nowy rodzaj potyczek artystów. Walka na gumy. Strach pomyśleć, co będzie dalej.
COGITO 8/2004 (216)