MAŁGORZATA KAROLINA PIEKARSKA

pisarka, dziennikarka, historyczka sztuki – ambasadorka kampanii społecznej WypiszWyczytaj

1000 razy wrzuć listę, czyli… ja też chcę do Marka!

0Nie tak dawno Lista Przebojów Trójki obchodziła swoje 1000 wydanie! To jest nie byle jaki jubileusz. Wiedzą o tym ci, którzy kiedykolwiek słuchali listy Niedźwiedzia.

Trójkowa lista wystartowała w 1982 roku na wiosnę. Kończyłam wtedy ósmą klasę, a większości z was nie było na świecie.

W dniu 1000 wydania kupiłam 12 kaset, by nagrać na nie całą audycję od 18 do 6 rano. I przesiedziałam tę noc pisząc przy włączonej Trójce. Wspominałam wszystkie wydania listy, które były dla mnie ważne i zastanawiałam się nad wpływem listy na moje życie – i prywatne i zawodowe. Oczywiście w trakcie zajrzałam na chat z Niedźwiedziem, a nawet zadałam pytanie o Marię, no i podejrzałam o czym rozmawiają między sobą trójkowi słuchacze …

Wtedy właśnie zauważyłam, że to czemu lista Niedźwiedzia była dla mnie i moich rówieśników taka ważna jest kompletnie niezrozumiale dla was. A tyle się o tym tego dnia mówiło…

Trojka i lista były jedynymi miejscami gdzie można było usłyszeć muzykę z zagranicy. Mało tego! Często nie można było powiedzieć na antenie, że dany artysta jest z Ameryki. Mówiło się, że jest zza oceanu. Wtedy też pojawiło się więcej polskiego rocka. Istniała jednak cenzura. Dlatego zespół Moskwa był zapowiadany jak M-kwa. Z wypiekami na twarzy z Grześkiem kumplem klasy czekaliśmy na kolejne nagrania Perfectu. Głosować można było telefonicznie i na kartkach pocztowych. Taniej było telefonicznie. Kiedyś siedzieliśmy całą paczką u Pawła Dunina-Wąsowicza – dzisiaj dziennikarza Machiny i słuchaliśmy radia. Paweł miał i dobre radio i adapter stereofoniczny i zawsze sporo płyt. Grzesiek właśnie od Pawła z domu zadzwonił 10 razy, by zagłosować na piosenkę Perfectu Wyspa, drzewo, zamek. Telefony odbierał Niedźwiedź. Ma gościu ucho! Nie da się go zrobić w konia, a poza tym jest straszliwie uczciwy. Gdy wiec Grzesiek spytał: „Czy mogę zagłosować na Wyspa, drzewo, zamek?” Niedźwiedź odparł: „A! To znowu pan? Może pan! Może!” I w ten sposób 10 telefonów Grześka zrobiło jednak za jeden głos.

Dunin prowadził taki zeszyt klasowy. W tym swoim słynnym zeszycie zamieszczał wyniki każdego notowania trójkowej Listy i jeśli ktoś z nas nie mógł w sobotę słuchać wtedy zaglądał do jego zeszytu. Lista bowiem była wtedy w soboty!

W ogóle były to czasy godzinnych kolejek do Tonpressu po jeden singiel, poszukiwania czystych kaset, by mieć na co nagrać ukochaną piosenkę. Ktoś kto miał radiomagnetofon był szczęściarzem. Większość z nas nie miała. Łączyło się więc radio z magnetofonem za pomocą specjalnych kabli. Mój kumpel Jerzy nie miał. Zamykał się więc w pokoju, wkładał i radio i magnetofon pod kołdrę i tak nagrywał na zewnętrzny mikrofon ulubione kawałki. Gdy kiedyś matka weszła i coś do niego krzyczała popłakał się ze złości. Bo w połowie piosenki nagrały się wrzaski.

Marzeniem każdego nastolatka było mieć w domu plakaty. Biegało się po nie na perski jarmark i kupowało … używane! Wyjęte z niemieckich wydań Bravo. Gazety uchodzącej za najlepszą gazetę muzyczną! Oprócz tego w piątek nadchodził czas biegania po Świat Młodych, w którym zamieszczano popularne piosenki wraz z nutami. No i po kolorową wkładkę do Dziennika Ludowego. Tylko tam były zdjęcia zespołów, które wklejaliśmy do zeszytów. No i oczywiście od 16 do 19 codziennie towarzyszyła nam Trójka. Dzięki niej poznawaliśmy zespoły z różnych półek, poznawaliśmy muzyczne premiery no i na jej antenie słuchaliśmy najlepszych radiowych reportaży. W Trójce po raz pierwszy usłyszałam utwór Radio Ga-ga grupy Queen. Gdy słyszę go dzisiaj zawsze myślę jak czas leci nieubłaganie. Teraz jest to już klasyka, a wokalista Freddie od kilku lat nie żyje. Dowiedziałam się o tym zresztą z porannego wydania Zapraszamy do Trojki.

Z chwilą gdy na rynku pojawiły się inne stacje radiowe Trójka zaczęła tracić słuchaczy. Dzisiaj wielu nich do Trójki wraca. I nie chodzi tu o sentymenty, ani nawet o niezaprzeczalny fakt, że tworzą ją fachowcy, ale o to… że studio trójkowe było zawsze otwarte dla słuchaczy. Kiedyś w tłusty czwartek całą paczką pojechaliśmy na pączki, które rozdawano przy Myśliwieckiej.

Nie tęsknie za czasami, gdy szczytem marzeń był monofoniczny Grundig, w Pewexie za ciężkie pieniądze można było kupić kiepskiej jakości czyste kasety, a ze zdjęcia wydrukowanego na tragicznie słabym papierze Dziennika Ludowego patrzyły na mnie twarze Classix Nouveau czy Culture Club. Tęsknie jednak za ciekawością muzyki, która wtedy w ludziach była. Tej muzyki było w radio mało, a w telewizji prawie wcale. Była dla nas świętem. Dzisiaj … brzęczy coś… nie ważne co… zmienimy na co innego. Niech to inne brzęczy. Trojka nigdy nie brzęczała! Ukształtowała gusta muzyczne całego pokolenia muzycznych dziennikarzy. Liczyli się z nią też artyści. Muniek w swojej książce „T.Love – dzieci rewolucji” napisał:

„W grudniu 90, po świętach wyjechałem z Benedkiem na narty w słowackie Tatry. Nie było śniegu, straszna nuda, tani browar non-stop. W przeddzień sylwestra postanowiłem zadzwonić do mojego wywiadowcy od spraw Kariery, niejakiego PDW.
– Muniek, masz jedynkę! – zawołał w słuchawkę.
– Naprawdę!? To się dzisiaj narąbię! – odpowiedziałem.
Jak rzekłem, tak zrobiłem.”

Bo wtedy pierwsze miejsce na Liście Przebojów Trojki było czymś. Słuchała jej prawie cała Polska, a po parkingach szaleli złodzieje okradając samochody.

I nie tylko Paweł Dunin-Wąsowicz śledził listę jak Holmes przestępców informując o notowaniach najpierw ludzi z naszej klasy, a potem Muńka. Takich jak Paweł było wielu.

Pomyślałam sobie, że dzisiaj właśnie napiszę wam o Trójce, Liście, Niedźwiedziu, Duninie i ciągłych telefonach Grześka. Napisze o tym, bo na trójkowym chat w noc 1000 wydania listy pojawiły się głosy ludzi, którzy nie rozumieją czemu się inni tak tym podniecają. Przecież lista jak lista. Takich jest dzisiaj wiele. Dzisiaj tak! Ale ta była pierwsza. I na dodatek cały czas prowadzi ją Niedźwiedź – megafachowiec!

I jeszcze jedno. W dniu 1000 wydania listy, do porannego wydania zapraszamy do trojki zadzwonił słuchacz. Spytany o to czy ma jakieś wspomnienie związana z listą zmieszał się i powiedział, że wspomnienie leży obok.
– A co to jest?
– Ano to jest moje dziecko.
– Jaki to ma związek – spytał zmieszany dziennikarz, a wtedy słuchacz wydukał, że … no właśnie… ma!
Ale tak było! Od zawsze w czasie listy słuchacze robili rożne rzeczy. Grali, kłócili się, kochali. Może i ktoś z was jest pamiątką jednego z jej wydań? Od dłuższego czasu się na tym zastanawiam. W końcu lista jest już dawno pełnoletnia. Niektórzy z was … też.

COGITO 10/2001 (155)