W swoich felietonach Edytę Górniak zawsze omijałam szerokim łukiem. Byłam z kamerą na kilku podpisywaniach płyty, ale nie pozwalano mi nigdy zadać żadnego pytania. Zawsze sztab ludzi chronił Edytę przed mediami. „Wywiady nie teraz. Teraz tylko podpisywanie.” – słyszałam z ust menedżerów. By news, który robiłam do Telewizyjnego Kuriera Warszawskiego lub programu kulturalnego był ciekawszy, prosiłam dźwiękowca o „złowienie” mikrofonem choć fragmentu rozmowy z fanem. Odpychano nas. Było to o tyle irytujące, że… do programu informacyjnego nie jedzie się na żadną „imprezę kulturalną” jeśli nie ma się na nią zaproszenia. Na podpisywania płyt przez Górniak zapraszano nas. A potem… traktowano jak hieny i śmieci. Kilka razy próbowałam umówić się z Edytą na wywiad. I do telewizji i do gazety. Nigdy mi się to nie udało. Zawsze inne – lepsze redakcje – miały pierwszeństwo, więc… odpuściłam sobie. Nigdy nie pisałam o Górniaczce więcej niż jedno zdanie. Dziś chyba nadszedł czas, by napisać więcej. Dlaczego? Bo z listu otwartego Edyty Górniak dowiedziałam się, że my, dziennikarze, mamy na rękach krew, zabraliśmy jej mleko w piersiach, bo jesteśmy pierdolonymi szczurami.
Dlaczego? Oto ktoś rozpuścił plotki o romansie Górniakowej z prezydentem Kwaśniewskim; powiesili na niej psy za śpiewanie hymnu w Korei; ostatnio doniesiono, że pobiła dziennikarza. A ona przecież jest twórcą. Czytaj: “świętą krową”. Niestety! Osoby z pierwszych stron gazet muszą liczyć się z tym, że będą ich podglądać paparazzi, będą ich życie opisywać gazety, w tym brukowce, będą ich podglądać sąsiedzi i przekazywać z ust do ust coraz bardziej sensacyjną wiadomość, która może przybrać różne rozmiary. Wszyscy artyści to wiedzą i jakoś sobie z tym radzą. Znacznie gorsze rzeczy pisano o Adriannie Biedrzyńskiej, Michale Wiśniewskim czy jego byłej… Magdzie Femme. Ci artyści wiedzieli, że taka jest cena sławy. Edyta tego nie wie? Nikt jej nie każe tego akceptować, ale… na opinie innych wpływu i tak nie mamy. Mądrzy ludzie wiedzą, że najważniejsza jest opinia, jaką mają o nich najbliżsi, a nie ci, którzy znają ich ze szklanego ekranu czy z gazet. Ale cóż… być może artystka, która kocha maskotki, kwiatki, zdrobnienia i kadzenie, a nie znosi (i nigdy nie znosiła) krytyki, tępiąc ją wszystkimi możliwymi metodami, nie jest w stanie pojąć czegoś ze świata dorosłych. Niestety. A wynika to z tego prostego faktu, że mimo dawno przekroczonej trzydziestki mentalnie ma lat trzynaście. I na dodatek kreując się w wywiadach na wrażliwą damę, w liście swoim klnie jak szewc. A fe Edyto! A fe! Zdaje się, że Edyta nie wie, że łatwiej zmyć dziennikarzowi krew z rąk, niż głupka wyleczyć z głupoty. Dla mnie list otwarty do mediów Edyty Górniak to ujawnienie szerokiej publiczności własnego infantylizmu, niedojrzałości i niskich lotów intelektualnych. Sokrates mawiał, że jak osioł go kopie, to nie gniewa się na osła, bo osioł jest tylko głupim zwierzęciem. Dziwię się, że Edyta mając dziennikarzy za coś poniżej osła, gniewa się na nich. Trzeba czasem być Sokratesem.
Ktoś może powiedzieć, że napisałam to wszystko z zemsty. Że obrażono i mnie. Dziennikarza. Nie. Po pierwsze, jak wyjaśniłam, nigdy nie pisałam o Edycie. Po drugie, czasem rzeczywiście media przesadzają. Ale Edyta… też przesadziła. I bynajmniej nie mam na myśli bluzgów, epitetów i steku bzdur o mleku w piersiach i zbliżającym się wielkimi krokami zawale teściowej. Bo szczerze oburzyło mnie coś zupełnie innego. Ostatnie zdanie tegoż listu brzmi: “Teraz już rozumiem, dlaczego Świętej Pamięci Czesław Niemen przestał dla Was śpiewać. A ile był dla was wart, dowiedział się po swojej śmierci. Cóż za refleks! Może i ja się w taki sposób dowiem”.
Niestety, myślę że nie. Czesław Niemen miał nad Edytą Górniak tę przewagę, że nie był odtwórcą, czyli twórcą przez duże Tfu, ale człowiekiem, który tworzył!!! Niemen śpiewał, komponował, grał na wielu instrumentach, aranżował, a na dodatek pisał wiersze, malował, fotografował. Był cholernie skromnym człowiekiem. I nie wiem, jak ktoś taki jak Edyta, która nie skomponowała żadnej piosenki, nie napisała żadnego tekstu, nie zaaranżowała żadnego utworu, a jedynie wykonuje to, co przygotują dla niej inni, może stawiać się w jednym rzędzie z Czesławem Niemenem! Co za tupet! Edycie daleko nawet do innych polskich wokalistek, którym media nie poświęciły aż tyle uwagi co Edycie. Gdzież jej do komponujących i piszących teksty Anity Lipnickiej, Edyty Bartosiewicz, Agnieszki Chylińskiej czy Beaty Kozidrak? Edyta świeci swoją piękną twarzą, kręci zgrabną pupką i śpiewa, że słodkie żywioły w niej śpią. Może i śpi coś więcej. Na razie obudził się jedynie głupek. I co z tego, że ma piękny głos? To nie czyni jej równej Niemenowi. Sam Niemen nigdy nie zniżył się do takiego poziomu, by tego typu pismo napisać. Choć rzeczywiście pieszczoszkiem mediów nie był. I po tym można poznać klasę. Ale cóż… Niemen był jak Sokrates. A Górniak? Pozwolicie, że przemilczę.
COGITO 15/2004 (223)
Po tym tekście zostałam obrzucona błotem przez fanów Edyty Górniak, co zaowocowało nowym felietonem zatytułowanym „Dziecko to broń”.