To tytuł starej piosenki Grzegorza Ciechowskiego. Śmiać mi się chce ilekroć przypomnę sobie minę pewnej mojej koleżanki, która przed laty ze śmiertelną powagą opowiedziała mi o Ciechowskim jako zboczeńcu poruszającym tzw. „wilgotne tematy”, ale cóż… nie ona jedna odebrała piosenkę o Polsce jako rzecz zupełnie o czymś innym.
Mniej więcej w tym samym czasie, w którym Grzegorz chciał „zasypiać w niej i budzić się” Andrzej Rosiewicz odpowiadał na pytanie „co go tu trzyma”, Kazik Staszewski opisywał zarzygane po sobotnich balach chodniki, a ja … czułam, że moje miejsce jest na pewno tu – w Polsce.
Kilka dni temu w jednej z radiowych audycji z piosenkami na życzenie jakaś kobieta poprosiła właśnie o Pytasz mnie Andrzeja Rosiewicza. Gdy utwór poleciał w eter, spadla na mnie cala masa refleksji. Zupełnie nietypowa dla humorystycznego Rosiewicza piosenka, która powstała ponad 12 lat temu towarzyszyła mi, gdy pomagałam rodzicom odnawiać mieszkanie odzyskane w domu po prababci. Dziwne to były czasy. Rodzice z trudem kupili piec gazowy, a także brakujący – bo wyrwany ze ściany przez poprzedniego lokatora – kaloryfer. Po szafki kuchenne jeździliśmy z ojcem starym maluchem do Wyszkowa, a nowy zlew obił się już po tygodniu – takiej był jakości. Malując starą podłogę w kuchni słuchałam jedynej w pustym mieszkaniu kasety z muzyką i wraz z Andrzejem Rosiewiczem nuciłam: Pytasz mnie co właściwie cię tu trzyma. Mówisz mi, że nad Polską szare dni. (…) Może to przeznaczenie zapisane w gwiazdach (…) może bociany co wracają znów do gniazda (…) może mazurki, może walce Fryderyka. Było wtedy naprawdę ciężko, a ja … cieszyłam się i ze smrodu farby, z rozwalającego się starego magnetofonu i z tej jednej kasety w wyziębionym mieszkaniu. Myślałam o swojej ciotce z Detroit, która urodziła się w Stanach i odwiedziła nas w Polsce tylko raz dziwiąc się wszystkiemu, o wujku z wysp Bahama, którego pobyt w armii Andersa odciął od Polski, o kuzynie, który rzucił studia, by w Kanadzie zostać robotnikiem i o tym uczuciu, które towarzyszy mi ilekroć wracam z podroży do domu, kiedy na widok napisu „Warszawa” serce wali mi strasznie mocno. Kiedyś, gdy jeździłam na obozy harcerskie, w drodze powrotnej z obozów ten napis witaliśmy okropnym wrzaskiem radości i ryczeniem: Warszawskie dzieci pójdziemy w bój / za każdy kamień twój stolico damy krew. Choć w bój na szczęście nikt nam iść nie kazał. Nie musieliśmy też przelewać krwi.
W tym roku, będąc w Nowym Jorku odwiedziłam znajomego mojego Ojca niejakiego pana M. – faceta, który szedł w bój! Szlam do niego z uśmiechem na twarzy – wyszłam… ze zmartwiałym sercem. Usłyszałam, że jeśli raz zobaczyłam Amerykę i nie chce w niej zostać to jestem po prostu głupia; że my Polacy w ogóle jesteśmy głupi; że w Polsce jest wszystko beznadziejne, więc Polska powinna zniknąć z mapy świata i … co najbardziej zabolało, że mój ojciec wiedział, że z Polski trzeba uciekać, ale nie zrobił tego, bo wiedział też że jest już na to za stary! Prawie nie spalam tej nocy. Chciałam natychmiast wracać do domu. Śnił mi się Ojciec, który – czego jestem pewna – nigdy nie chciał emigrować. Pamiętam, że gdy pojechał kiedyś do Stanów na 14 dni to wrócił po 10, bo wolał jechać z konwojem do Kazachstanu i wieźć na święta mieszkającej tam Polonii paczki z żywnością, choć mama strasznie się bała, że go po drodze ktoś zabije. Myślałam o tym wszystkim, przewracając się z boku na bok w ciasnym nowojorskim pokoiku, a w głowie huczały na przemian rożne piosenki. Najpierw te wszystkie patriotyczne, których uczyłam się w domu, a potem te „patriotyczne inaczej”, które odkrywałam słuchając rocka czy muzyki rozrywkowej. Uwielbiam Kazikową smutną piosenkę Polska nagraną tak dawno temu z Kultem: znowu poranne pociągi / ja chodzę i patrzę na mundurowe dziwolągi / czy byłeś kiedyś w Kutnie na dworcu w nocy / jest tak brudno i brzydko, ze pękają oczy. Polska mieszkam w Polsce. (…) Bałtyk śmierdzi ropą naftową (…) po sobotnich balach chodniki zarzygane. Wszystko co jest w tej piosence widziałam na własne oczy. Od dworca w Kutnie począwszy, poprzez ropę na Bałtyku a skończywszy na chodniku z do połowy przetrawioną zupą jarzynową.
Nie ma we mnie szowinizmu i ksenofobii. Nie jestem z tych co krzyczą, że Polska dla Polaków, ani z tych którzy przekonują innych, że tu jest najlepiej na świecie. Cały czas mówię, że najlepiej jest tu dla mnie. Kocham i te absurdy urzędowe (jak np. żądanie upoważnienia od 7 letniego syna, że zgadza się bym odebrała z poczty jego list za pobraniem) i to chamstwo, które sprawiło, że odebrałam kiedyś mnóstwo listów z bluzgami za felieton o samobójstwach. Nawet na swój sposób wzruszają mnie ci bezzębni faceci, którzy na krzywych nóżkach sikają mi do ogródka i kończą prawie każde zdanie dwoma wyrazami, z których ten drugi brzmi „mać”. I pomyśleć, że mój pradziadek też każde zdanie kończył dwoma wyrazami, ale brzmiały one „panie dziejku”.
Kocham tez moje miasto. Dlatego bliska mi jest piosenka Warszawa i ja grupy Partia oraz Warszawa T.Love a co za tym idzie „pieprzony Żoliborz”, na którym mieszkałam przez prawie całe swoje życie. Dzisiaj wzruszam się światłami na nowym moście przez Wisłę i mówię, że jeśli komuś Warszawa się nie podoba ma do tego pełne prawo. Tak jak i ja mam prawo mówić, że jest piękna. Mogę zresztą spokojnie oprowadzić po niej każdego chętnego. Wspomniany przeze mnie pan M. nazwał mnie głupią, bo kocham moje miasto i wolę od Nowego Jorku, choć to właśnie pan M. a nie ja walczył w obronie Arsenału. Ale cóż… czasy się zmieniają, zmieniają się też ludzie. Zmienił się i pan M. Najwyraźniej dziś „za każdy kamień” swojego miasta nie oddałby nie tylko krwi, ale nawet złamanego centa!
Marek Piekarczyk po powrocie z USA powiedział, że do Polski się nie wraca, bo z Polski się nie wyjeżdża. A to dlatego, że Polska jest w nas! Mamy gęby polskie i serca polskie. I myślę, że ma racje chociaż Polska jest często taka jak o niej śpiewał Grzesiek Ciechowski To nie kochanka ale sypiam z Nią, / choć śmieją ze mnie się i drwią / Taka zmęczona i pijana wciąż, / dlatego nie pytaj więcej mnie / Dlaczego jestem z Nią, / dlaczego z inną nie / Dlaczego myślę, że nie ma dla mnie innych miejsc / Co ciągle widzę w niej, / dlaczego w innej nie / Dlaczego ciągle chcę / zasypiać w niej i budzić się / Te brudne dworce, gdzie spotykam ją, / te tłumy, które cicho klną / Ten pijak, który mruczy coś przez sen, / że póki my żyjemy, Ona żyje też.
W filmie Marcowe Migdały główny bohater Tomek grany przez Olafa Lubaszenko spytany został przez swojego profesora:
– Kochasz ty Polskę Tomku?
– Może nie tak jak pan profesor, ale gdy grają hymn przed meczem to mnie w dołku ściska.
I chciałam tylko spytać: Czy was też?
***
Ps. Tak mi się jeszcze przypomniało, że Jacek Kaczmarski, o którym ostatnio napisała do mnie jedna z czytelniczek, śpiewał kiedyś cos takiego: koń szabelka i butelka. / Ot Polaka miłość wielka! – ten tekst też ma tę nutkę „innego rodzaju patriotyzmu.”
COGITO 19/2000 (143)