MAŁGORZATA KAROLINA PIEKARSKA

pisarka, dziennikarka, historyczka sztuki – ambasadorka kampanii społecznej WypiszWyczytaj

Pozory mylą

Wróciłam z Nowego Jorku i choć nie było mnie zaledwie 2 tygodnie nie jest łatwo się przystosować do tego co dzieje się w domu. Powód prosty. Wrażenia. Wasze listy, które przez ten czas zawaliły moją skrzynkę nawiązywały w większości do mojego tekstu o klapkach, dresie i Ricky Martinie. Przysięgam! Ameryka naprawdę oszalała na jego punkcie. Drugim ich bożyszczem jest Enrico Iglesias- syn słynnego Julia. W większości sklepów można kupić muzykę latynoską, pop i dyskotekową co zresztą czasami się zazębia. Tyczy się to nie tylko sklepów muzycznych w Nowym Jorku, których zwiedziłam sporo, ale też i tych na Florydzie, na której spędziłam 5 dni. Inna muzyka jest w sklepikach w dzielnicach o konkretnych zabarwieniach kulturowych, gdzie w Harlemie szybciej dostaniesz jakiś rap niż Chopina, zaś w polskiej dzielnicy kupisz disco-polo. Ale za to w wielkich sklepach jest wszystko. Z tym, że na przykład w takich sklepikach z gadżetami częściej kupi się koszulkę z Ricky Martinem i Backstreet Boys niż z Metallicą czy grupą Korn.

A co do sądzenia po wyglądzie w jednym sklepiku z płytami zaczęłam przeglądać okładki i facet natychmiast powiedział mi:
– Tu nic nie ma dla ciebie.
Spojrzałam pytająco, a ten wskazał mi na moją koszulkę. Widniał na niej napis Discharge…
– Tu tylko latino, latino blondyno! A wy tam w Europie to takiej ciężkiej muzyki słuchacie.
Zaczęłam z gościem rozmawiać. Cóż się okazało. Wyglądałam na Europejkę bo … aparat na chudej piersi, ale … myślał, że jestem Holenderką lub Belgijką. Polska nie przyszła mu na myśl, bo Polacy to żule i pijaki, poza tym głupki i nie znają angielskiego, a ja… tu nastąpiła seria przeprosin.
W jednym z listów od Was wyczytałam, że w polskiej telewizji nie ma dobrych programów muzycznych, że nie ma polskiej MTV. Wiecie… amerykańskie MTV zdecydowanie mnie rozczarowało. Mało tam muzyki więcej programów dla młodzieży, będących czymś podobnym do naszego „Roweru Błażeja”.
Uliczne nagranie MTV na żywo, było z góry wyreżyserowane. Publiczność wcale nie była wyłapywana z ulicy jak w sondach, które ja robiłam lub w tych sondach na żywo robionych przez moich kolegów i koleżanki z TVP. Uliczni uczestnicy sondy byli dawno umówieni i mieli z góry powiedziane co mają mówić do kamery. Rozwrzeszczani fani pod studiem darli się tak samo głośno jak ci fani w Polsce, którzy mi kiedyś przed programem wyli „Just5! Barteeeeek!” ale … robili to na znak dany przez jakiegoś faceta. Chyba wolę nasze programy muzyczne. Poza tym jest ATOMIC drogi kolego krytykancie!
A co do dresu to niejaki „Kolo” napisał mi, że dresiarz to dresiarz i powinnam się wstydzić i nie przyznawać, że mój facet w ogóle ma dres. Tak więc uprzejmie informuję, że w polskim klubie EXIT, w którym oglądałam koncert niejakiej Kayah nasza artystka wystąpiła na koniec w polskim, czerwonym dresie z orłem na plecach i piersi i wielkim napisem Polska. No i dostała gorące brawa. Ale przekażę jej Twoje spostrzeżenia, że powinna się wstydzić! Bo jej się chyba też to będzie tyczyć co?
Na razie jeszcze nie nabrałam dystansu do amerykańskich przeżyć. Nie mogę też spokojnie analizować wszystkich Waszych listów, bo zebrała ich się cała masa.
Mam jednak taką myśl: sądzimy człowieka po ubiorze, wyglądzie, schematach dotyczących nacji i niestety chyba się to nieprędko zmieni.
Opowiadałam kumplowi, który odbierał mnie z lotniska, jak to w knajpie na Times Square rozmawiałam z Kolumbijczykiem. Pierwsze pytanie kumpla brzmiało:
– Handlował koką?
Wołałabym by spytał:
– Słuchał Ricky Martina?

Cogito nr 19/99 (122) – 22 listopada 1999