„Syn Dwóch Matek” – Mały Jasio i Kobiety Anioły – Recenzje Książek
Jeśli chcecie się wzruszyć i poznać zawiłe ludzkie losy, a cenicie intrygujące reportaże, to jest pewna wydana przez Trzecią Stronę książka, którą polecam. Mowa o napisanej przez Małgorzatę Karolinę Piekarską i jej nieżyjącego już ojca Macieja Piekarskiego należącej do literatury faktu pozycji pt. „Syn dwóch matek”.
Małgorzata Piekarska – dziennikarka, od 20 lat związana z TVP, z zamiłowania varsavianistka jest kobietą, która niczym niestrudzony detektyw zapragnęła dokładnie zbadać historię swojej rodziny. A dokładniej historię pewnego małego Jasia Tchórza (wbrew nazwisku był bardzo dzielny) – wojennego braciszka jej ojca. Zmarły w 1999 roku Maciej Piekarski, także dziennikarz telewizyjny oraz kustosz Muzeum Narodowego zaczął, ale nigdy nie ukończył owej opowieści. Jego córka postanowiła to zrobić za niego – jako rodzinny genealog cofnąć się w czasie, odszukać dawne fotografie, spotkać się z jeszcze żyjącymi członkami rodu i podzielić się z czytelnikami reportażem o „stryjku” Janie, jednym z wielu okaleczonych przez Niemców i wojenną zawieruchę dzieci Zamojszczyzny.
Zagłębiając się w tej książce, nie da się nie odczuć emocjonalnego podejścia autorki. Ale to nie powinno dziwić. Bo to właśnie dziadkowie Małgorzaty, a rodzice pana Maćka wzięli z sierocińca w 1943 roku małego, zaledwie 2,5-letniego chłopca, którego z kolei wcześniej inni ludzie uratowali ze „słynnego”, prawdopodobnie (nie ma jednoznacznych dowodów) jadącego do Oświęcimia, transportu śmierci. Odebrany matce, stłoczony w wagonie z wieloma innymi sierotami i schorowanymi dziećmi, cierpiał.
Bronisław i Janina Piekarscy nazwali go Krzysiem Dionizym. Nie wiedzieli, jak ma na imię. Nie znali też pochodzenia. Po Sadybie – warszawskiej dzielnicy, gdzie mieszkali, zaczęły krążyć plotki. Wielu sądziło, że za grube dolary ukrywają chudego, małego Żydka, za co przecież groziła kara śmierci. Wszak Krzyś, a tak naprawdę Jan, miał czarne oczka…
Wnuczka Piekarskich – Małgosia już w wieku 9 lat odkryła rodzinny sekret, odnajdując i czytając schowany w szufladzie taty artykuł. I doznała szoku. Krzyś okazał się Jasiem. Co więcej, powrócił do prawdziwej matki Zofii Tchórz, nigdy nie zapominając o tej adopcyjnej. Małgorzata osobiście przeżywała tę historię. „Syn dwóch matek” to dla niej swoista terapia. Próba zrozumienia zawiłych, nieprzewidywalnych dziejów, nie tylko związanych z własną rodziną, ale też zderzenie się z ważkim tematem, o którym za dużo się nie mówi – zagładą Zamojszczyzny. Autorka była bardzo zdziwiona, wręcz zasmucona faktem, że uczniowie jednej ze szkół w tamtym regionie niemal nic nie wiedzieli o strasznych losach przodków lub po prostu nie chcieli wiedzieć, twierdząc, że ich do nie dotyczy.
Ostatnio, w 2015 roku, z tym samym tematem zmierzyła się Anna Janko. Jej „Małą zagładę” recenzowałem i opisywałem na łamach portalu Altao.pl. Janko przedstawiła w książce losy swej matki Tereski Ferenc, która jako jedna z nielicznych przeżyła masowy mord na mieszkańcach wsi Sochy na Zamojszczyźnie. „Syn dwóch matek” to reportaż, w którym też ukazane są wspomnienia ludzi z tamtych lat i refleksje z nimi związane. I podobnie jak w „Małej zagładzie” i tu znajdziemy liczne czarno-białe zdjęcia i opowieści świadków cofających się do 1943 roku. Piekarska uzupełnia reporterską pracę ojca. Robi to wyjątkowo, nie tylko ze względu na pisarski talent, ale głównie dzięki wylaniu na papier własnych emocji, zarażając nimi wszystkich – mniej i bardziej – wrażliwych czytelników.
Co prawda, może przeszkadzać to ciągłe skakanie między wojennymi a powojennymi i późniejszymi czasami oraz nagromadzenie w jednym rozdziale zbyt wielu nazwisk itp., ale koniec końców „Syn dwóch matek” porusza serca. Mały Jasio, w porównaniu z niektórymi rówieśnikami miał dużo szczęścia. Czuwały nad nim anioły w niebiosach, a także te na Ziemi – kobiety, dwie matki: adopcyjna, czuła Janina i biologiczna Zofia, którą dotknęła jeszcze jedna wielka tragedia (łzy cisną się do oczu, gdy o tym opowiedziała), ale której niezwykle silna wiara w odszukanie synka dodawała chęci do życia.
Oczywiście autorka nie znalazła odpowiedzi na wszystkie nurtujące pytanie. Kto uratował Jasia z transportu śmierci, nie wiadomo do dzisiaj. Wiadomo za to, że Jaś stał się Janem. Założył własną rodzinę i zamieszkał we wsi Borowina Starozamojska. Książka jest hołdem dla niego i tysięcy innych dzieci, których wojenna tułaczka i utrata bliskich zmieniły na zawsze.
PrzemysławaNie potrafię przyznać noty w skali od jeden do dziesięć dla tego reportażu. Tak jak w przypadku „Małej zagłady” jest to publikacja wymykająca się wszelkim ocenom, bo wypływająca z niej treść jest skarbem – świadectwem tamtych czasów, lekcją historii dla uczniów i przestrogą dla potomnych. No i opowieścią, że nawet w najkoszmarniejszych, złych wojennych chwilach znajdą się dobrzy ludzie, że w ciemnym tuneli zapali się światełko nadziei.
Przemysław Jankowski
Źródło: https://altao.pl/syn-dwoch-matek-maly-jasio-i-kobiety-anioly.htm