O dawnych czasach można powiedzieć wiele, w tym to, że funkcjonowała literatura młodzieżowa, a nawet była Młodzieżowa Agencja Wydawnicza. Co więcej często bohaterami byli harcerze jak zastęp Czarne Stopy, towarzysze Pana Samochodzika, Szymek Krusz przekształcającą podwórkową bandę w harcerzy, „biała noga”, który jak Poirot prowadził śledztwo nie wstając z łóżka, detektywistyczna drużyna harcerska szukająca Marka Piegusa. Ostatnimi takimi książkami są chyba autorstwa hm. Pawła Wieczorka Zielone straszydło (1982), Bitwa pod Zielonym Lasem (1989), Pięć zielonych (1996) i Wzgórze Rosiczki (2006). Pewnego dnia usłyszałem o książce Tropiciele – jak się zdaje z opisów jest grupa młodzieży harcerskiej,są przygody, są nasze okolice. Może jest to następca Stawiam na Tolka Banana?
Otóż nie, autorka książki Małgorzata Karolina Piekarska, saskokępna z dziada pradziada redaktorka w TVP Warszawa wydała wcześniej powieść o gimnazjalistach publikowana w częściach w Victorze Gimnazjaliście Klasa Pani Czajki i jej kontynuacje LO-teria. Są to książki obyczajowe i taka, choć reklamowana jako detektywistyczna, jest książka Tropiciele. Głównym bohaterem jest Kuba, który musi przeprowadzić się z Żoliborza na Saską Kępę. Traktuje on stereotypowo prawą stronę Wisły i harcerstwo, ale co do tego drugiego po 1,5 godzinnej zbiórce zmienia zdanie, formuje zastęp Tropiciele i próbują zrealizować jakieś zadanie zespołowe, najpierw szukanie skarbu, później odszyfrowanie rebusów umieszczonych na ręcznie malowanych pocztówkach Wacława Chodkowskiego. Chłopak nawiązuje przyjaźń z biednym kolegą (może nie znam dobrze ubogich, ale chyba stereotypowe jest to że ciągle myśli o tym że go na coś nie stać), romansuje z inną harcerką, a tytułowy zastęp? On jak i harcerstwo są bardziej w tle. To postacie drugoplanowe – zastępowy Łukasz, który czasami wyda jakąś komendę, Tasiemiec nadużywający słowa „zarypiście” i Młody który rywalizuje i nie przepada za głównym bohaterem (obaj prawdopodobnie mają cechy Filipka z jego muką) i jeszcze jakiś dwóch. W kontekście harcerstwa dziwi zmienianie nazwy drużyny na dany rok harcerski i to że wszyscy mówią o mundurkach, co gimnazjalistów powinno raczej irytować niż być czymś normalnym (MUNDURKI MAJĄ ZIEMNIAKI!). Są dwa wątki tej książki – miłość Kuby i Jagody oraz złodziej pocztówek. Pierwsze ciężko mi ocenić, w gimnazjum wolałem książki niż ludzi, a miłości gimnazjalistów uważałem za lansowanie się a nie chęć założenia rodziny, ale sądzę ze jak ktoś lubi Klasę pani Czajki (co ciekawe bohater jest jej uczniem) to i Tropiciele mu się spodobają. Jeśli chodzi o detektywistyczność to od razu znamy przestępcę, współpracowników i metody. Przez większość czasu jest to zmaganie Kuby z niewiara rodziców, rozterki Rafała na temat lojalności i wstydu i dopiero gdy pod koniec do kradzieży dochodzi zastęp Tropiciele przypomina czytelnikowi o tym że istnieje i szuka złodzieja, więc można powiedzieć że ten wątek nie emocjonuje tak jak osoby wychowane na Bahdaju i Niziurskim by oczekiwały.
Trzeba również zwrócić uwagę na Saską Kępę. Autorka stara się odwzorować to miejsce, wspominani są historyczni mieszkańcy dodana jest tez mapa z zaznaczonymi miejscami, więc można wybrać się na wycieczkę śladami Tropicieli. Sprawia to, że bohaterowie nie mieszkają gdzieś czyli nigdzie, a stają się nam bliżsi.
Moim zdaniem lepiej przeczytać literaturę z lat 70, 80, jednak jeżeli nie przeszkadza wam kryminał, który naprawdę jest powieścią obyczajową o gimnazjalistach to Tropiciele mogą się spodobać. Przy tych wszystkich zakochanych wampirach zombi, aniołach czy herosach dobrze od czasu do czasu przeczytać o zwyczajnej grupie harcerzy.
Autor wpisu:
HO Bogdan Ciechomski