MAŁGORZATA KAROLINA PIEKARSKA

pisarka, dziennikarka, historyczka sztuki – ambasadorka kampanii społecznej WypiszWyczytaj

2018-03-05 – „U złotego źródła. Baśnie polskie” 

„U złotego źródła. Baśnie polskie” 
Nasza Księgarnia

„U złotego źródła. Baśnie polskie” to wspaniała odtrutka na dzisiejsze czasy, w których kłótnia goni kłótnię, a hejt goni hejt. Któż nie chciałby, aby zawsze zwyciężały dobro i prawda? Któż nie chciałby, aby złych ludzi zawsze spotykała kara, a dobrych nagroda? A tak jest w baśniach. Jednak „U złotego źródła” to nie tylko wędrówka do baśniowej krainy, w której idealista czuje się jak ryba w wodzie, lecz także podróż po literaturze dziecięcej autorów, którzy odeszli przed laty. Mamy tu bowiem ludowe baśnie literacko przetworzone przez m.in. Hannę Januszewską (zm. 1980), Kornelię Dobkiewiczową (zm. 1990), Wandę Dobaczewskiej (zm. 1980), Józefa Ignacego Kraszewskiego (zm. 1887), Marię Krüger (zm. 1999), Gustawa Morcinka (zm. 1963), Janinę Porazińską (zm. 1971) czy Ewę Szelburg-Zarembinę (zm. 1986). Ich wyboru dokonała dawno temu nieoceniona Stefania Wortman (zm. 1982) wielka badaczka literatury dziecięcej, która w czasach PRL wbrew stanowisku narzucanemu w okresie socrealizmu, jako osoba przekonana o wielkich walorach baśni i ich znaczeniu w procesie wychowawczym, nie tylko napisała kilka prac naukowych o roli baśni w życiu dziecka, ale też przygotowała i opracowała kilka zbiorów baśni w tym wyżej wymieniony. „U złotego źródła” to zbiór niezwykły także z tego powodu, że przypomina zapomniane wyrazy, należące do archaicznego języka stosowanego czasem w staropolszczyźnie a czasem w stylizacji na staropolszczyznę. Jest tu więc i farorz zamiast proboszcza, dziewierz, czyli brat męża dziś nazywany przeważnie szwagrem, a także hanielnik, czyli pasterz owiec wypasający je na halach. Bohaterowie uczestniczą w kosowicy (koszeniu siana), zrękowinach (zaręczynach), pogrzebinach (uczcie pogrzebowej zwanej dziś najczęściej konsolacją), jedzą kukiełki (bułeczki), i choć czasem budzą w czytelnikach użaleństwo (litość), bo biegają na grzebalnik (cmentarz), a ich świronek (spiżarnia) jest pusty, a na dodatek często się wagują (wahają) co robić – to w końcu ruszają po przygody i budzą sympatię.

Do baśni przeciętny człowiek zagląda trzy razy: gdy jest dzieckiem, gdy zostaje rodzicem i wreszcie, gdy staje się dziadkiem. Zerwijmy z tą tradycją. Zajrzyjmy bez potrzeby. To pozwala na oddech.

Źródło: http://pisarze.pl/index.php/recenzje/14285-rekomendacje-ksiazkowe-z-biesiady-literackiej-spp-11.html