MAŁGORZATA KAROLINA PIEKARSKA

pisarka, dziennikarka, historyczka sztuki – ambasadorka kampanii społecznej WypiszWyczytaj

2018/01 – Święty Mikołaj i Pani z masła

Sylwestra i Nowy rok spędziłam w Busku Zdroju a stamtąd tylko krok do… Pacanowa. W miasteczku, w którym Kozy kują kilka lat temu otwarto Europejskie Centrum Bajki. Postanowiliśmy z mężem je zwiedzić. Wykupiliśmy bilety, pojechaliśmy i… wyszliśmy zachwyceni, ale też… mnie było trochę smutno. Dlaczego?

Podobała mi się wystawa, przypomniałam sobie mnóstwo bajek, a nawet kupiłam ukochane w dzieciństwie baśnie polskie „U złotego źródła”. Niestety dowiedziałam się, że wiele dzieci dopiero w Pacanowie dowiaduje się o Koziołku Matołku, a i inne bajki, na których chowali się moi rodzice, ja a nawet mój syn są dzieciom niemal nieznane.

Ja całe partie „Koziołka” znam na pamięć tak, jak mój tata czy stryj, po którym odziedziczyłam kilka książek Makuszyńskiego. Znacie? To posłuchajcie…

Wszystkie mądre polskie kozy, –
By je zliczyć nie mam siły!
Na naradę się zebrały
I rzecz taką uchwaliły:

 „W sławnym mieście Pacanowie,
Tacy sprytni są kowale,
Że umieją podkuć kozy,
By chodziły w pełnej chwale.

 Przeto koza albo kozioł,
Jakaś bardzo mądra głowa,
Aby podkuć się na próbę,
Musi pójść do Pacanowa.

 A gdy wróci ten wędrowiec,
Już podkuty, ale zdrowy,
Wszystkie kozy się dowiedzą,
Czy to dobrze mieć podkowy.”

 „Kto ten dzielny? Kto się zgłasza?”
„Ja!” – zakrzyknął w głos koziołek.
Miał maleńką, piękną bródkę,
A wołano nań: Matołek.

 Czule żegnał go ród kozi,
Mama i sędziwy tata,
A Matołek wziął tobołek
I wędruje na skraj świata.

To początek bajki, która uchodzi za pierwszy polski komiks. W moim domu często cytowało się „Koziołka”. Cytowano go np., gdy przychodził lekarz:

„Jak nie umrze to żyć będzie
tak doktorzy powiedzieli”.

Gdy zakładałam czerwoną spódnicę tata cytował:

Jedna mu mówiła baba,
Co czerwoną ma spódnicę,
Że pochodzi z Pacanowa,
Baba zaś jest w Ameryce.

A ja sama, gdy rozmawiałam z kimś o Chinach i chińskim języku cytowałam:

Jest tych znaków nie tak wiele,
Ze czterdzieści coś tysięcy,
Więc się krótko będzie uczył,
Sto lat może, lecz nie więcej!

Że Koziołek Matołek to dla dzisiejszych dzieci czarna magia przekonywałam się wielokrotnie podczas spotkań autorskich. Przy okazji rozmowy o swojej książce „Tropiciele” prezentowałam czytelnikom oryginalne pocztówki Wacława Chodkowskiego, które są niemymi bohaterami tej książki. Na jednej z nich namalowany jest Zamek Królewski w Warszawie już po 17 września 1939. Można to poznać po nadpalonej wieży. Przed nim, przy lekko wykrzywionej latarni z kloszem przypominającym gębę Hitlera, stoi trzymając się jej warszawski Andrus z flaszką w ręku i wznosi toast do… siedzącego na księżycu mężczyzny odzianego w czerwony kontusz i z przypasaną szablą. Niestety w 99% czytelnicy nie rozpoznają w nim Pana Twardowskiego. Widzą w nim… Świętego Mikołaja. Za każdym razem muszę tłumaczyć, że prawdziwy św. Mikołaj był biskupem, a ten w czerwonym ubranku to reklama coca-coli autorstwa Freda Mizena namalowana w 1933 roku w USA i wtedy, gdy Chodkowski malował swoją pocztówkę rzadko kto w ten sposób wizualizował sobie świętego chodzącego z podarkami. Pytam wtedy zawsze o to, czy czytelnicy czytali „Koziołka matołka”, w którym jest mowa o Twardowskim, bo koziołek odwiedza go na księżycu. I tylko czasem ktoś twierdzi, że tak.

W Europejskim Centrum Bajki, w którym wdałam się w rozmowę z panią przewodniczką i opowiedziałam jej o Świętym Mikołaju/Janie Twardowskim, dowiedziałam się, że ją ta historia nie dziwi, bo ona ma tu podobnie. I jakby na potwierdzenie zaprowadzeni zostaliśmy do sali polskich bajek. Tam wśród bajkowych postaci była m.in. „Pyza” powołana do życia przez Hannę Januszewską w książce „Pyza na polskich dróżkach” i narysowana przez Zbigniewa Rychlickiego. Pyza, na widok której dziewczynka zawołała:

Matulu, matulu! Ta Pyza ma oczy!
Ja Pyzę – na łyzę! A ona – jak skoczy!

Tymczasem dla współczesnych dzieci to nie jakaś tam Pyza tylko pytają: „A co tu robi ta pani z masła?” Czasem nazywana przez nich „panią z mleka”.

Świetnie wiem, że w czasach nowych technologii trudno jest zachęcać do czytania klasyki, ale… pewne rzeczy powinno się poznać zanim się po te nowe technologie sięgnie. Ja „Koziołka” czytałam jako trzylatka i w mniej więcej podobnym wieku zapoznałam się z „Pyzą”. Moja mama mówiła, że do wszystkiego człowiek w życiu zdąży. Pewnie więc kiedyś dzieci natkną się na Koziołka i Pyzę, ale czy nie powinny ich poznawać w bardzo wczesnym dzieciństwie?

Magazyn Literacki “Książki” nr 1/2018