W Niedzielę 12 czerwca w ramach IV edycji Big Book Festival prowadziłam spacer pt. NA TROPIE TOLKA BANANA. Opowiadałam m.in.: gdzie się zamelinowała banda Klondike? Gdzie gang Karioki po raz pierwszy spotkał Tolka Banana? Gdzie mieszkał Cegiełka, gdzie Filipek, gdzie Karioka, a gdzie Julek Seratowicz, w którego domu straszył duch gestapowca? Jak przenikały się między sobą świat eleganckiej Saskiej Kępy ze światem pełnej „różnego elementu” Pragi. Czy w ogródkach przy Waszyngtona można znaleźć działkę 75? Gdzie jest willa Mauera? Gdzie potrącono Cegiełkę? Gdzie był gabinet dentystyczny, w którym Karioka niemal dała sobie wyrwać ząb? Gdzie było kino „Sawa”, do którego ciągle nie mógł trafić Julek z Karioką? Gdzie mieszkał „moczymorda” (rudobrody artysta) Stanisław Żuliński? A gdzie podrywający słabą aktorkę Waniewską inżynierek, którego młodszy przyrodni brat pilnie szukał, gdyż ich wspólny „fater” wściekał się i żądał oddania samochodu?
Tak to 50 lat po premierze spacerowaliśmy z książką „Stawiam na Tolka Banana”.
A ja… ubrałam się chyba odpowiednio. W koszulkę, którą w swoim czasie dostałam od przyjaciółki Miłki Skalskiej, która świetnie wie, że tę książkę Adama Bahdaja znam na pamięć. Ale cóż… mieszkam na ulicy Julka. W domu, w którym być może zginął jakiś gestapowiec. W końcu do dziś są na nim ślady po kulach z czasów drugiej wojny światowej.