W najnowszym numerze miesięcznika Stolica ukazała się recenzja książki „Syn dwóch matek”. Dla mnie to bardzo ważne, bo wszystko zaczęło się przecież od ojcowskiego artykułu, który właśnie pod tytułem „Syn dwóch matek” ukazał się na łamach Stolicy wiosną 1976 roku. Pod artykułem pomylono się i podpisano Ojca imieniem „Mieczysław”, co przypomniałam sobie pisząc książkę, bo zajrzałam do starego artykułu. Wtedy „Stolica” była tygodnikiem. Teraz jest miesięcznikiem. Ale tak, jak wtedy, tak i teraz zajmuje się sprawami Warszawy i jej historią. Po tamtym artykule Stryj (bohater książki) niespodziewanie zjawił się u nas w domu. Teraz wszyscy mamy telefony. Można więc kontaktować się niemal codziennie.
Niezwykła historia dziecka Zamojszczyzny
W czasie okupacji żyzne ziemie stały się przekleństwem Zamojszczyzny. Naziści planowali osiedlenie tu tysięcy niemieckich osadników z Rzeszy i państw sojuszniczych. W listopadzie 1942 r. Rozpoczęli tzw. Aktion Zamość (trwała do marca 1943), czyli masowe wysiedlanie polskich mieszkańców (łącznie ponad 100 tys.), a wszelki opór dławili okrutnymi pacyfikacjami. Straszny los spotkał dzieci mieszkające na Zamojszczyźnie. Ponad 30 tys. Niemcy odebrali rodzicom – swoje ofiary przetrzymywali w obozach koncentracyjnych i poddawali selekcji rasowej. Dzieci „niezdatne” do germanizacji mordowano lub wysyłano do obozów pracy przymusowej, pozostałym narzucano przyjęcie nowej tożsamości, a potem wysyłano do niemieckich rodzin i sierocińców, w których traciły umiejętność mówienia po polsku. Pamięć o tragedii dzieci Zamojszczyzny była żywa i pielęgnowana w PRL. W III RP zaczęła wygasać – może dlatego, że świadkowie wymierają, a może dlatego, że twórcy państwowej i medialnej polityki historycznej ze znanych sobie powodów nie chcą o sprawie przypominać. Dwa lata temu w książce Mała Zagłada temat przywołała Anna Janko. A teraz w księgarniach pojawił się warszawski przyczynek do dziejów dzieci Zamojszczyzny – książka Małgorzaty Karoliny Piekarskiej i Macieja Piekarskiego Syn dwóch matek.
Dziadkowie Piekarskiej adoptowali w 1943 r. Dwuletniego chłopca, który trafił do sierocińca z jednego z transportów z Auschwitz. Zaalarmowani przez polskich kolejarzy mieszkańcy Warszawy tłumem zjawili się na bocznicy kolejowej, na której pociąg z dziećmi oczekiwał na dalszą podróż i, nie napotykając na niemal żaden opór zaskoczonych Niemców, zabrali małych więźniów. Chłopiec wychowywał się przez dwa lata w nowej rodzinie – jako przybrany młodszy brat ojca Piekarskiej, Macieja (późniejszego znanego dziennikarza m.in. Telewizyjnego Kuriera Warszawskiego). Czteroletni chłopiec, Janek Tchórz, został ostatecznie odebrany przybranym rodzicom i wrócił do rodzonej matki. Jednak więź z ludźmi, którzy go przygarnęli nie wygasała, rodziny zamojskich chłopów Tchórzów i warszawskich mieszczan Piekarskich zachowały mocne i serdeczne relacje już na zawsze.
W latach 70. Maciej Piekarski napisał do „Stolicy” artykuł o losach swojego przybranego brata i tragedii dzieci Zamojszczyzny. Napisał także duży reportaż, który nie znalazł wtedy wydawcy. Jego córka wykorzystała tekst reportażu do stworzenia swoistego dialogu ze zmarłym ojcem, opowiadającego niezwykłą historię uratowanego dziecka i jego obydwu rodzin. Historię rzeczywiście pasjonującą, przedstawianą z bardzo szerokimi kontekstami losów rodzinnych, nie sprawozdawczo, ale przez pryzmat emocji Piekarskiej. Choć na czytelnika najmocniej zadziałają tu fakty, a nie autoanalizy współautorki. A historia warszawskich kolejarzy zatrzymujących transport śmierci i mieszczan w pospolitym ruszeniu zabierających sprzed nosa niemieckich strażników setki zamojskich dzieci godna jest poznania i w całości i w przedstawionym przez Piekarskich wycinku. [JG]Stolica nr 4/2017