Choć książka ukazała się rok temu, nadal pojawiają się recenzje. Oto kolejna z bloga recenzenckiego: „By the cover”.
Po przeczytaniu pierwszych stron książki „Dzika” Małgorzaty Karoliny Piekarskiej (wyd.Nasza Księgarnia) miałam ochotę zostawić książkę i zająć się czymś innym.
Jest niewiele książek, których czytać nie skończyłam. Zawsze mam nadzieję, że autor z czasem, a przynajmniej na sam koniec mnie zaskoczy. Tym razem też nie zrezygnowałam. I dobrze.
Ale zacznijmy od „złego”. Książka w księgarniach pojawia się w kategorii 6-12 lat. Kolorowa okładka też sugeruje, że jest to pozycja dla dzieci. Sięgnęłam po te książkę w przekonaniu, że będę ją czytać z synem. Po przeczytaniu uważam, że dolna granica jest zdecydowanie za nisko. Słownictwo i tematyka, jaka pojawia się w książce, nie jest odpowiednia dla małych dzieci. Jest sporo języka nienawiści, niewybrednych zachowań młodzieży i wypowiedzi ich rodziców, które zostawiają wiele do życzenia. Jak to w życiu, ktoś powie. Zgoda. Niemniej nie przeczytam tej książki mojemu 6-latkowi. Jest na to zdecydowanie za wcześnie. I nie chodzi o bycie matką-kwoką i ochronę dziecka przed całym złem świata, ale takie wyrażenia jak „zarypiście” czy mówienie o czyjejś mamie, że „się puściła” zostawiam na trochę później. Myślę jednak, że ta kategoria wiekowa to raczej wina księgarni niż autorki.
A zatem zmierzamy ku dobremu.
Po przeczytaniu książki, rozumiem, skąd wziął się język, jakim posługują się bohaterowie. To jest książka o młodzieży, dla młodzieży. Wypełniona jest zwrotami i energią, jaka rządzi dorastającymi, młodymi ludźmi. Wiemy, nastolatkiem jest być niełatwo. I ok. Książka broni się postawami bohaterów. Bo są tam ludzie krzykacze, agresorzy, złodzieje i krętacze, są ludzie zagubieni, z brakiem podstawowych umiejętności społecznych, ale są też nasi bohaterowie – mądrzy, empatyczni i odważni. Jak to w życiu. 😉
„Dzika” broni się treścią. Fabuła? Na osiedle, do szkoły trafia nowa dziewczynka, (niestety) jest ciemnoskóra. Jest Polką, mówi po polsku, zna historię i jest bystra. Niestety kolor jej skóry definiuje jej miejsce w społeczeństwie. Z automatu jest wyrzutkiem, dzikusem, czarnuchem i najlepszy żart rzucany w jej stronę to „prostuj banany!”. Rówieśnicy są wobec niej okrutni. Na szczęście znajduje się Rafał, który sytuację widzi inaczej i nawiązuje z ciemnoskórą dziewczynką – Alicją – kontakt. Zaczynają się przyjaźnić, a ta przyjaźń i wzajemne zaufanie zostają z czasem wystawione na próbę. Jest przygoda, niebezpieczeństwo, zagadka i, na szczęście, dobre zakończenie. Ostatecznie jest chyba wszystko, czego może oczekiwać po literaturze młodzież.
Książka mnie nie oczarowała, ale już nie jestem na nią zła. Polecam przeczytać ją wszystkim, którzy chcieliby poszerzyć swoje patriotyczne horyzonty.
5 kwietnia 2018
Autor: Agnieszka